sobota, 28 lutego 2015

FABIAN 11.

- Byłeś tak zalany, że powiedziałeś mi o niej dosłownie wszystko – kontynuował Łukasz. Stałem w osłupieniu. Nie mogłem tego przetrawić. – Jesteś gnojem.
- Ale ją kocham.
- To moja żona.
- Nic nie rozumiesz.
- To. Moja. Żona. Nie zostawi mnie dla ciebie.
- Skąd możesz wiedzieć czego ona chce?
- Bo jestem jej mężem. Zostawiłeś ją.
- Bo ją kochałem.
- To nie jest miłość.
- CHCĘ ROZWODU!
Odwróciliśmy się w stronę Patrycji. Miała zaciśnięte pięści i wyglądała na zirytowaną.
- Nie obchodzi mnie to – burknął jej mąż.
- A mnie tak – syknęła. – Myślisz, że nie wiem, że przespałeś się z jakąś panną dzień przed własnym ślubem?
Szczęka mi opadła.
Czego jeszcze nie wiem?
- Płakałam na własnym ślubie. Nie ze szczęścia. Ze złości. Z zażenowania. A, gdy mieliśmy noc poślubną to brzydziłam się tobą.
No nie wiem jak to się stało, ale po tych słowach moja pięść wylądowała na pięknej twarzy tego gnoja.
Przyłożyłbym mu jeszcze raz, ale Patrycja podeszła do mnie i splotła nasze palce.
- Spokojnie – szepnęła prosto do mojego ucha.
Gdyby nie ona, to zatłukłbym tego skurwiela na miejscu.
Jak on mógł tak ją skrzywdzić?
Dzień przed ich ślubem. Przed wielkim dniem. Patka powinna czuć się jak księżniczka.
- Nigdy się do niej nie zbliżaj, a teraz spieprzaj – warknąłem, a Łukasz bez słowa opuścił pomieszczenie.
- No, no, no. Romeo obronił Julkę – zaśmiała się Dagmara.
Też zacząłem się śmiać.
W końcu miałem okazje mu przylać. Korciło mnie od pierwszego dnia, gdy go zobaczyłem.
Patrycja blado się uśmiechnęła i mocno wtuliła we mnie.
- Nie wiem czy to ważne, ale Michał za chwile będzie tutaj z Olim i Antkiem. No i pewnie Igła przyjedzie z chłopakami.

Tak jak powiedziała, tak było.
Godzinę później siedzieliśmy już na pomoście. Przez to całe zamieszanie z Patrycją zapomniałem, że w środę gramy mecz ze Skrą i chłopaki już zawitali w Rzeszowie, aby przygotować się do Gry o tron. Skrzatów, także nie zabrakło.
Gdy wróciłem z kolejną zgrzewką piwa, zobaczyłem jak Conte bajeruje Patkę, a ona słodko śmieje się z jego mało śmiesznych żartów, za pewne. Podszedłem do nich i położyłem rękę na Patrycji biodrze, przyciągnąłem ją do siebie i ucałowałem jej włosy. Mina Facundo była bezcenna. Okay – reszty zgromadzenia także.
- Czy chcecie nam coś powiedzieć? – zaśmiał się Krzysiek.
- Mhm – mruknęła Patrycja. – Jesteśmy razem.
- No nie wierze. Nasz poukładany Fabian romansuje sobie z żonatą trenerką – zatarł ręce Paul. No tak. Wyglądało to za pewne dziwacznie.
- Mąż nie ściana, da się przesunąć – zaśmiała się Patrycja, jednocześnie kwitując całą rozmowę.

- Byłeś zazdrosny jak stałam z Conte? – zapytała, gdy wracaliśmy do Rzeszowa.
- Nope – mruknąłem, ściskając mocniej kierownicę.
- Wiem, że byłeś – zaśmiała się.
- Czy to dziwne? Tyle facetów się wokół ciebie kręci i jeszcze twój mąż – burknąłem.
- Niedługo już były – zapewniła i odwróciła głowę w kierunku szyby.

- Hej Patka. Obudź się – mruknąłem. Gdy podjechałem pod jej mieszkanie, dziewczyna smacznie spała. Wyglądała jak taki niemowlak. Kręciła się, przytulała sama do siebie i mruczała przez sen, co naprawdę było uroczę.
- Nie idę nigdzie – burknęła, nie otwierając oczu.
- Patrycja, jesteśmy już w Rzeszowie – na te słowa, otworzyła szeroko oczy.
- Nie chcę – szepnęła. Sądzę, że bardziej do samej siebie. – Okay, to do jutra – chwyciła swoją torbę.
- Nie musisz – położyłem dłoń na jej kolano.
- Nie chcę zawracać ci głowy…
- Przestań – syknąłem. – Nigdy. Tak. Nie. Mów. Jesteś najwspanialszą kobietą jaką spotkałem w swoim życiu. To ja rujnuję ci wszystko i… - nie było dane mi dokończyć, gdyż Patka pocałowała mnie.
- Rujnujesz coś starego, aby wybudować coś bardzo nowoczesnego na długie lata – teraz to ja chciałem ją pocałować, ale odsunęła się i zapięła pasy. – Teraz już jedź, bo umieram z głodu.
- Zawsze psujesz romantyczne chwile – zaśmiałem się i ponownie odpaliłem silnik samochodu.

###

Taki o wszystkim i o niczym.

Przepraszam za opóźnienia, ale:
a.laptop umarł,
b.poświęcenie na boisku <prawa dłoń w bandażu i boli>.

Ale udało się!

Och! Conte mój ty podrywaczu.
Och! Fabianku, ty zazdrośniku.
Podoba mi się, że Drzyzga przywalił Łukaszowi <od początku go nie lubię>.

K O M E N T U J C I E !

H.

poniedziałek, 23 lutego 2015

PATRYCJA 10

-Wiedziałem ,że kiedyś to się musi stać. - wtedy pojawił się Łukasz. Był przygnębiony, oczy jego błyszczały jak perełki.Widać ,że chciał uronić łzy, lecz był twardy. Zachowywał twarz pokerzysty. Nie dawał po sobie poznać tego jak jest mu źle.
Wiedziałam ,że cierpi przeze mnie.
Wiedziałam ,że mi wybaczy, chociaż będzie do mnie czuł wstręt i nienawiść. Wspaniałe 4 lata spędziłam w jego ramionach. Dawał mi ciepło którego mi brakowało. Dzięki niemu powróciłam do normalnego życia i nadał jemu sens istnienia. Chociaż moje serce nadal nie przestało kochać FABIANA!
Nie mogło o nim zapomnieć, chociaż się starałam.
Bałam się jego reakcji ale także tego jak to zniesie.
Miałam ręce jak z galarety. Trzęsły się i nie mogłam tego kontrolować. Bałam się mu spojrzeć w oczy.
Szczególnie gdy zobaczył mnie w koszulce siatkarza. Głowę miałam spuszczoną, Fabian spoglądał raz na mnie, raz na Łukasza,a on patrzył w sufit.
Było strasznie cicho, słychać było tylko głośny oddech mojego męża.
Wiem ,że był przygotowany a ta chwile, na to ,że to kiedyś nastąpi.
I wtedy przypomniał mi się ten dzień, wtedy co razem rozmawiali w barze.
Może to było właśnie o mnie? Nie wiem. To było w tym momencie już nieistotne.
Musiałam mu wszystko wyjaśnić, nie mogłam dalej tego ciągnąc i go oszukiwać. Być na tzw dwóch frontach.
Nie potrafiłabym tak.
Nienawidziłabym za to sama siebie.
- Łukasz...- szepnęłam unosząc głowę do góry. Oboje z nich spojrzało na mnie. - muszę Ci coś powiedzieć.
I nagle wparowała do nas jak burza Daga.
- Ej Patka, on już... - nie dokończyła, zamurowało ją. Pewnie chciała nas poinformować ,że Łukasz już tu jest, lecz nie zdążyła.
I znowu nastała cisza.
Ta cisza była gorsza od rozmowy, każdy gest mógł być źle zinterpretowany, dlatego nie wytrzymałam. Musiałam się wysłowić, lecz nie mogłam tego poukładać w logiczna całość.
- Daga możesz zostawić nas samych? - zapytałam, a moja koleżanka wskazała na drzwi i wyszła. Zaraz za nią ruszył Drzyzga.
- Fabian poczekaj. - powiedziałam bardzo wysokim głosikiem.
- Patka, musicie to razem wyjaśnić. Ja zaraz wrócę. - kiwnęłam głową,a siatkarz podążył w ślady Dagi.
Podeszłam do Łukasza i złapałam go za dłonie.
- Łukasz pamiętaj! Jesteś świetnym mężczyzną. Każda dziewczyna może być twoja, gwarantuje to! Wiem ,że to co ci teraz powiem , nie będzie miłe. Dziękuje ci za te wszystkie dni spędzone razem. Za to ,że pomagałeś mi ułożyć wszystko na nowo. Lecz ja przez te kilka lat nadal o nim nie zapomniałam. Zmarnowałam ci te lata.
- Patrycja posłuchaj ja.
- Łukasz poczekaj, daj mi skończyć. Wiem ,że jestem winna. Ale muszę teraz to powiedzieć. Chce rozwodu! - po tych słowach podeszłam do okna.
- Ale.... - nie dokończył po raz drugi, ponieważ wszedł właśnie Fabian. - mógłbyś zostawić nas samych? - zapytał.
- Łukasz, niech zostanie. On też ma ci coś do powiedzenia.
- Chłopie, ja wiem ,że ją zraniłem. Ale nie wyobrażam sobie życia bez niej. Tyle lat minęło, aż w końcu los się do mnie uśmiechnął i pomógł mi ją odnaleźć.  Pamiętasz naszą rozmowę w pub'ie? - zapytał rozgrywający. "Pamiętaj trza walczyć , nawet jeżeli raniłbyś tego drugiego"
- Tak, i wtedy już wiedziałem, że to o PATRYCJĘ LESZCZYŃSKĄ, MOJĄ ŻONĘ CHODZI.Powiedziałeś mi to, a ja już miałem  - usłyszeliśmy jakby ktoś się krztusił piciem po tym co powiedział Łukasz.
A jednak, on to wszystko wiedział...
Ale dlaczego nic nie powiedział?
Czy ja o czymś nie wiem?
Byłam zaskoczona i zirytowana jednocześnie....


*****

c z e ś ć    w s z y s t k i m , k t ó r z y   t o   c z y t a j ą !!

W końcu zaczyna się rozkręcać na maksa :D
Jak myślicie co będzie dalej?
A no nie wiem...
Dowiedzcie sie czytając dalej ♥

Paa.

K.

niedziela, 22 lutego 2015

FABIAN 9.

Widziałem, że myślami była przy nim. Z każdą kolejną godziną, bardziej to bolało. Całując się ze mną, za pewne wyobrażała sobie jego twarz. A tuląc się do mojego boku, przypominała sobie zapach jego perfum.
- Nie chcę, żeby tak było – burknąłem.
- Ale jak? – zdziwiła się, podciągając kolana pod brodę.
- Tak. Tak jak teraz. Widzę, że jest ci ze mną źle – szepnąłem. Moje serce rozpadało się na kawałki. Nie mogę pozwolić, aby kobieta mojego życia cierpiała. To był chyba jeszcze większy ból.
- Nie jest. Co ty bredzisz? – usiadła naprzeciwko mnie.
- Tęsknisz za nim – widziałem jak chciała pokręcić głową. – Nie zaprzeczaj – syknąłem. – Jeśli się dowie… Będziesz cierpiała, a ja razem z tobą. Nie pozwolę na twoją krzywdę, a już na pewno nie z mojego powodu.

Wyszedłem z domku i usiadłem na pomoście.
Zabrałem ją nad jezioro. Często przyjeżdżaliśmy tu w liceum. Nasza tajna miejscówka. Cisza spokój. Chwilami tylko słychać było jęki dobiegające z namiotów, w których znajdowały się zakochane pary.
Ja z Patrycją byliśmy inni. Nigdy nie posuwaliśmy się tak daleko. Zwykle była to niewinna gra wstępna. Ale podobała mi się bardziej niż te inne zabawy. Och. To licealne życie. Tak – później wyjechałem. Ojciec dostał nową pracę. Bałem się rozstania, więc uciekłem. Dobra, możecie mi nawrzucać. Jestem idiotą, psycholem, psychopatą, bez uczuciowcem, frajerem, bachorem. Ale musiałem! Nie przeżyłbym jej łez. Nie z mojego powodu. Wiem, że płakała. Popadła podobno w depresję. Źródła doniosły co i jak. Przez pewien czas bawiłem się w to, ale później znalazła sobie chłopaka. Postanowiłem, także zacząć układać sobie życie na nowo. Okay – mi się nie udało. Ale ona… Zakochała się w Łukaszu.
W co ja się wpakowałem?
Na co ja ją narażam?

- Fabian – szepnęła, siadając za mną i oplatając swoimi kończynami moje ciało. – Nie mów tak.
- Ale widzę jak jest – mruknąłem.
- Nic nie widzisz – burknęła. – Kocham cię. Czego nie rozumiesz w tych dwóch słowach? Kocham cię najmocniej na świecie. Zawsze kochałam. Wybaczyłam ci tą ucieczkę. Wszystko. Chcę żebyś był tylko mój.
- Ale wyszłaś za mąż – syknąłem przez zęby.
- Bo chciałam pogodzić się ze świadomością, że odszedłeś. Rozumiesz? Nie chciałam wciskać się w twoje życie. Łukasz miał być – przełknęła głośno ślinę – zapominajką. Nigdy nie byłam w 100% pewna czy chcę z nim być. Masz to – mruknęła, biorąc w palce jeden łańcuszek, który wisiał na mojej szyi. Tak jak myślałem – był to ten z zawieszką ‘F’. dałem jej go w naszą pierwszą rocznicę. Popłakała się wtedy. Były to najpiękniejsze łzy jakie widziałem w życiu. Później odesłała mi go z powrotem. Za raz jak wyjechaliśmy. Wujek Eryk zajmował się naszym mieszkaniem i poinformował mnie o przesyłce dla mnie. Oczywiście przy pierwszej okazji go odebrałem. Był tam list.

Nie wiem ile dla Ciebie znaczyłam, ale Ty byłeś dla mnie wszystkim.
Twoja, na zawsze, Patka.

Umiem go wyrecytować nawet w środku nocy. Te słowa bardzo bolały. Bolał mnie jej tok myślenia. Nie wierzyłem, że mogła tak pomyśleć. Była dla mnie całym światem. A z wyjazdem, mój świat runął. Straciłem grunt pod stopami. Zaszyłem się z toną książek, uciekłem w naukę, treningi. Nie chodziłem na imprezy, na panienki, na piwa. Wszyscy śmiali się ze mnie, że żyję w celibacie. Ale nie umiałem. Dalej czułem, że jestem z Patrycją i nie mogę jej zdradzić, bo wszystko stracę. Nie dochodziło do mnie, to że już wszystko straciłem.

- To zawsze należało do ciebie – zapiąłem łańcuszek na jej szyi. Uśmiechnęła się serdecznie.
- A to powinno do ciebie – wyciągnęła z kieszeni identyczny łańcuszek z zawieszką ‘P’.
- Co teraz będzie?
- Wrócimy do Rzeszowa i powiem Łukaszowi – szepnęła, opierając głowę na moim ramieniu.
- Zrobisz to? Dla mnie? – zdziwiłem się. Chciałem tego, ale chyba nie tak szybko. – Nie będziesz żałowała?
- Żałuję tego, że mnie zostawiłeś. Ale niczego więcej. Ile razy mam ci powtarzać, że jesteś dla mnie wszystkim?
- Przepraszam – szepnąłem.

To było magiczne.
Leżymy w jednym łóżku.
Ona w samych majtkach i mojej koszulce, a ja w treningowych spodenkach. Śpi wtulona w moją klatkę piersiową. Moja wielka ręka oplata jej talię. Nigdy jej nie puszczę z tego uścisku.
Złożyłem delikatny pocałunek w jej włosy na co mruknęła słodko i po chwili otworzyła zaspane oczy.
- Dzień dobry – szepnęła zaspanym głosem.
- Hej skarbie – ucałowałem jej czoło, na co uśmiechnęła się, marszcząc swój nosek.
- Kocham cię – kciukiem dotknęła mojej dolnej wargi, a ja ucałowałem koniuszek jej palca.
Nagle w całym pokoju rozległ się dzwonek komórki Patrycji.
Wzięła go do ręki i dobry humor prysł jak bańka mydlana.
- Daga… Uspokój się… Nic… Zaufaj mi… Proszę, powiedz, że nic mu nie powiedziałaś… Ale… Daga, wiesz dlaczego to robię… Ty jesteś szczęśliwa z Michałem… Ja w końcu też… Wiedziałaś po co tu jadę… Okay… Dziękuję, że mi powiedziałaś… Tak, zrobię to… Okay… Zapytaj się tego swojego prawnika, czy zajmie się moim rozwodem… Tak… Dzięki… Całusy…
Odłożyła telefon, a ja siedziałem obok jak sparaliżowany. Czy ona powiedziała to wszystko? Czy jasno dała do zrozumienia, że jest ze mną szczęśliwa i chce wziąć dla mnie rozwód?
- Nie ma czasu na rozmowy – mruknęła, całując mój policzek. – Za 30 minut będzie tu Łukasz.

♥♥♥

Huhuhu!
Czujecie co będzie się działo??

Kasiu! Kocham Cię! ♥

K O M E N T U J C I E !

H.

czwartek, 19 lutego 2015

PATRYCJA 8

Przez całą drogę nie mogłam w to uwierzyć ,że w końcu wrócił.
Mogłam czuć jego zapach i być z nim.
Czuć się jak kiedyś.
Nic się teraz dla mnie nie liczyło tylko on.
Chociaż miałam taką obawę ,że może się to powtórzyć co kiedyś.
Znowu mnie tu zostawi.

Weszłam do domu.
Zostałam przywitana namiętnym pocałunkiem, lecz to nie był ten sam co czułam kilka minut wcześniej.
Ten był normalny, nie było żadnej rewelacji.
Z Fabianem to było coś nie do opisania, nasze usta współgrały w każdym elemencie.
Odepchnęłam swojego męża od siebie i zdjęłam buty.
Przed oczami miałam nadal piękne oczy siatkarza. Jego cudowne ciało i ten cudowny głos.
Próbowałam zachowywać się normalnie w stosunku do męża, bałam mu się o tym powiedzieć.
Wiem ,że obiecaliśmy sobie to ,że nawet w najgorszych rzeczach będziemy ze sobą szczerzy, ale ja nie potrafiłam.
Byłam twardą kobietą. Zawsze mówiłam to co myślę, lecz tego nie potrafiłam. Biłam się ze swoimi myślami.
Usiadłam przy stole w kuchni i czekałam aż Łukasz opuści łazienkę.
- Kochanie, to co dzisiaj robimy? - podszedł do mnie i wtulił się w moje ramiona.
- Wiesz co? Przepraszam ,ale umówiłam się z Dagą. Tak dawno się nie widziałyśmy, a w końcu odwiedziła Rzeszów. - skłamałam, skłamałam go w żywe oczy. Czułam się jak...lepiej nie mówić.
- Mam się spodziewać ciebie rano? - zapytał, śmiejąc się.
- Napiszę do ciebie. - odpowiedziałam i dałam się ponownie przytulić mojemu partnerowi.
Był jak mój przyjaciel. Zawsze był przy mnie ,gdy potrzebowałam czyjegoś wsparcia.
On jako jedyny się ode mnie nie odsunął.
Lecz nie mogłam się oprzeć Fabianowi...
Moja wielka miłość...
Jak to się mówi "Prawdziwa miłość zawsze wraca"
Wiedziałam ,że tym samym ranię Łukasza ale...

Byłam już w drodze na halę.
Szłam ulicami miasta.
Robiło się już ciemno, stanęłam przed drzwiami hali i chwilę się zastanawiałam.
- Patrycja co ty wyprawiasz! - podpowiadał mózg, lecz weszłam do środka.
Ujrzałam na środku boiska Drzyzgę, siedzącego po turecku.
- Jestem. - krzyknęłam.
Podbiegł do mnie i podniósł wysoko do góry.
- Myślałem ,że już nie przyjedziesz...
- Nie potra..- nie dokończyłam. Utonęłam w jego ramionach, a usta robiły co chciały.
Było idealnie, chociaż wiedziałam ,że prędzej czy później coś się stanie.

*****
CZEŚĆ WSZYSTKIM ♥

Co tam u was?
Mnie chyba bierze grypa, no niestety coś ten rok pechowy dla mnie i to STRASZNIE!
Jak wam się podoba rozdział?
Hmm..???

No to tak, komentujcie :D
KOMENTUJCIE.

Do następnego.
Buziaki :*

K.


środa, 18 lutego 2015

FABIAN 7.

- To. Co. Wczoraj. Pomyliłem. Cię. Z. Dziewczyną. Która. Była. Dla. Mnie. Ważna. Bardzo. I. Nadal. Jest - wyrzuciłem z siebie.
- Rozumiem. Bardzo mi przykro. Ale chcę, żebyś...
- Przepraszam - usłyszeliśmy za naszymi plecami. Natychmiast odwróciliśmy głowy. Łukasz. Z kwiatami.
Patrycja zerwała się z ławki i rzuciła się na jego szyję.
Pieprzony gnojek.
Co on tu, do kurwy nędzy, robi?
Ktoś pozwolił mu wejść. A gdyby był jakimś psycholem? I przerwał jej! Chciała mi coś powiedzieć. Dlaczego? Ma wyczucie czasu, idiota.
Wybiegłem z hali i schowałem się w szatni.
Żygam, gdy ktoś nie dokończy zdania. A to mogło być istotne. Cholernie istotne.
Wciągnąłem powietrze, aby po chwili głośno je wypuścić. Spokojnie. Nie zachowuj się jak małolat. To nie ona! To nie TWOJA Patrycja!
Wyrzuć ją z głowy! Więcej jej nie zobaczysz. Uciekłeś od niej frajerze!
Ochłonięcie zajęło mi kilka długich minut. Wylazłem z szatni.
- Ciesz się, że nazywasz się Kochanowska. Ładniej to brzmi niż Patrycja Leszczyńska - Łukasz ucałował jej obrączkę i wyszedł. Minąłem się z tym idiotą w drzwiach. Jednak - nie to mnie bolało. Okłamała mnie. Stanąłem przed nią. Patrzyłem w jej piękne oczy. Były tak piękne jak wtedy. Chciała coś powiedzieć, ale pokręciłem głową. Nie chciałem słuchać tych głupich tłumaczeń.
Trenowałem ostro. Waliłem w piłkę jak opętany. Nie słuchałem jej. Nie śmiałem się z żartów kolegów. Marzyłem tylko o powrocie do domu i zaszyciu się w nim bez kontaktu ze światem.
- Fabian - chwyciła moją dłoń, gdy jako ostatni chciałem wyjść z sali. Zdziwiło mnie, gdy jej delikatne palce splotły się z moimi. I to nie była moja inicjatywa. Serio!
- Masz męża - próbowałem wyrwać swoją dłoń.
- Mam go w nosie!
- Ale ja nie chcę spieprzyć ci życia - wyznałem.
- To moje życie.
- Nie chcę widzieć jak płaczesz.
- Bo? - odsunęła się o krok.
- BO CIĘ KOCHAM!
- JA CIEBIE TEŻ! - wykrzyknęła szybciej niż zastanowiła się nad tymi słowami.
Stałem w osłupieniu.
Kurwa!
Czy ja to powiedziałem?
Czy ONA to powiedziała?
- Będziesz teraz tak stał? - zapytała.
- A czego oczekujesz? - szepnąłem, przyciągając ją do siebie.
Nic nie mówiła. Patrzyła tylko w moje oczy, aby następnie przyjrzeć się moim ustom. Znała je doskonale. Tak samo jak ja jej. Były moją bezpieczną przystanią, do której wracałem dużo częściej niż do własnego mieszkania. Czułem się tam bezpieczniej. Tak swojo. Kochany i rozumiany.
- Nie walniesz mnie, gdy cię pocałuję - mruknąłem.
- Kiedyś lubiłeś życie na krawędzi - zaśmiała się. Opuszkami palców przejechała po moim policzku, a następnie zaczęła składać delikatne pocałunki po niewidzialnrj linii, którą pozostawiła na mojej skórze. Nie czekałem dłużej! Po omacku odnalazłem jej usta i wbiłem się w nie. Swoje dłonie oparłem na jej wąskich biodrach. Jej ręce delikatnie masowały mój kark. Zawsze uwielbiałem to uczucie.
- Wyjedźmy gdzieś - mruknęła prosto w moje usta.
- Praca - burknąłem, ale dla niej mogłem skoczyć w ogień.
- Łukasz - szepnęła i to był ten cios.
- Jedźmy. Na weekend.
- Nie. To głupie. Mam męża - mruknęła.
- Przed chwilą cię to nie obchodziło.
- Dalej mnie nie obchodzi - pocałowała mnie.
- To co?
- Okay.
- Spotkamy się tutaj o 19:00. Masz dwie godziny skarbie. Wymyśl dobrą bajkę dla mężusia - uśmiechnąłem się.
- Kocham cię - mruknęła. Pocałowała mnie w policzek i wyszła.
- Ja ciebie też - powiedziałem, gdy drzwi zamknęły się za Patką.
Za MOJĄ Patką.

♥♥♥

JEST MEEEEEGA SŁODKO!

Wielkie PRZEPRASZAM!
Miałam pogrzeb mojego kochanego laptopa i pisanie na telefonie trochę mnie wykańcza, ale udało się.
Rozdział napisany na muzyce i WOS'ie.
Tak, dla Was wystawiam się do odstrzału :*

K O M E N T U J C I E !

H.

czwartek, 12 lutego 2015

PATRYCJA 6

Zatrzasnęłam za sobą drzwi od hali i wybiegłam na zewnątrz.
Tak to jest ON!
Dlatego coś mnie do niego przyciągało!
Wszystko było jasne!
Nie mogłam o nim zapomnieć!
Ale nie potrafię mu tego wybaczyć.
Zostawił mnie, tak bez słowa.
A poza tym mam męża.

Wróciłam do mieszkania i ujrzałam swojego męża w towarzystwie jakieś kobiety.
Podbiegłam do niego i tak po prostu przywaliłam mu z liścia w twarz.
- To koniec!
Nie dałam mu tego wytłumaczyć.
Opuściłam dom, zalana łzami wyjęłam telefon i zadzwoniłam do rodziców.
Tak dawno z nimi nie rozmawiałam.
A może mój mąż wiedział ,że to Fabian był tym byłym?

Znalazłam się na jakieś górce.
Weszłam na jej szczyt i wykrzyczałam:
- Jestem Patrycja Leszczyńska! - Chciałabym zacząć wszystko od nowa! -
Coś mnie opętało.
Czułam się jak ta Patka ,która chodziła do liceum.

Po raz drugi już dzisiaj znalazłam się w domu.
Weszłam lecz nikogo, tam nie zostałam.
Znalazłam jedynie kartkę.
"Kochanie, to nie tak jak myślisz. Porozmawiamy jutro wieczorem jak wrócę z delegacji"

Przez pół nocy myślałam o Fabianie.
Nadal go kochałam.
Moja miłość do niego trwała już ponad 10 lat.
I nigdy nie przestała gasnąć.
Lecz nie mogłam wiecznie na niego czekać, i wtedy poznałam Łukasza.
Łukasz nie był taki jak Drzyzga, ale to on mnie wpierał w tych trudnych chwilach.
Kocham go!

Zasnęłam.
Obudziłam się następnego dnia w południe.
Miałam wyłączony telefon, nie miałam ochoty, aby ktoś do mnie pisał.
Chciałam zostać sama, lecz wtedy usłyszałam dzwonek do drzwi.
Założyłam kapciuszki i pomaszerowałam otworzyć.
To był Kowal.
- Patrycja, dzisiaj o 14:00 będzie trening, mam nadzieje ,że przyjedziesz.
- Tak , będę będę, może wejdzie pan na kawę?
- Innym, razem teraz już lecę. Mam kilka spraw do załatwienia. Do zobaczenia.
I wtedy mnie olśniło.
Będę miała z Fabianem konfrontacje.
Co mam zrobić?
Co powiedzieć?
Muszę być twarda, jak zawsze!
Nie ugięta!

Weszłam na halę, na boisku był tylko Drzyzga.
- Ale trafiłam. - pomyślałam i zmieniłam buty.
Nagle poczułam jak ktoś przyciąga mnie do siebie, odwróciłam się ,a to był właśnie on.
- Patrycja, musimy porozmawiać.
Kiwnęłam głową i usiadłam z nim na ławce.


****
A łapcie tu takie moje wypociny.
Co tam u was?
Ile pączków zjedliście?
Hm??

No to czekam na komentarze

5 i więcej - następny :D

/K





wtorek, 10 lutego 2015

FABIAN 5.

Po wczorajszej imprezie męczył mnie cholerny kac.
Trening. Oni się na nas uwzięli. Ale w końcu nadszedł jego koniec.
- Zostawiłem telefon w szatni – fuknąłem i wróciłem na Podpromie.
Otworzyłem drzwi szatni, a tam Patrycja. Przebierała się i stała do mnie tyłem w samym staniku.
- Sory – mruknąłem, zanim się odwróciła i zamknąłem drzwi.
No tak – ja zawsze musiałem wiedzieć kiedy się wstrzelić.
Teraz to dopiero da mi wycisk na treningu.
Brawo Drzyzga.
Jednak…
Jej łopatka.
Miała nam tatuaż.
Chyba.
A co to było?
Uchyliłem drzwi kolejny raz, ale tak abym tylko mógł lekko spojrzeć.
O kurwa!
To jest znak nieskończoności z wyrazem ‘VOLLEYBALL’.
No i w tym momencie odwróciła się.
Nic nie mówiłam tylko patrzyła się na mnie tymi błękitnymi oczami.

- Jesteś zwykłym pedofilem! – krzyknęła, a chłopak uśmiechnął się perfidnie.
- Nie – e – położył dłonie na jej biodrach. – Po prostu próbuję cię poderwać.
- Poderwać?! Chyba zgwałcić – zaśmiała się.
W tamtym momencie pocałował ją. Dziewczyna mimo swojego zdziwienia odwzajemniła gest. Było tak delikatnie. Przestało ją nawet obchodzić, że stoi przed nim w samym staniku i kusych spodenkach, w których trenowała.
- Jesteś taka piękna – mruknął, zakładając jej kosmyk za ucho i dotykając dłonią jej rozgrzanego brzucha.
- Lubię jak mnie dotykasz – szepnęła.
- Pierwszy raz cię dotykam – zapewnił, jednak ona zaśmiała się kolejny raz.
- Doskonale wiemy, że całkiem przypadkiem, zawsze się o mnie ocierasz lub przepychasz mnie na korytarzu.
Chłopak zrobił się cały czerwony.
Nie sądził, że mogła się tego domyślić.
- Ale lubię to.

Podszedłem do niej.
Zdążyła już naciągnąć na siebie koszulkę.
Przycisnąłem ją do ściany, pozostawiając swoją torbę na środku szatni.
Swoje ręce oparłem po obu stronach jej głowy.
- Od początku wiedziałaś kim jestem – mruknąłem. Poczułem jak jej ciało spięło się pod moim oddechem, ale było to spięcie z rozkoszy niż strachu. – A ja nie. Kolejny raz okazałem się totalnym frajerem. Powinnaś mnie strzelić w pysk, ale tego nie zrobisz. Nie zrobisz tego, bo dalej jestem dla ciebie ważny, prawda?
Nie dostałem odpowiedzi, ale to było pewne.
Wszystko stało się nagle logiczną całością.
Złączyłem nasze wargi w pocałunku.
Smakowała tak jak zawsze – malinowo.
Kochałem ten zapach, smak.
Nic się nie zmieniła.
Dalej była delikatna, krucha, ale gdy było trzeba, to była w stanie urwać facetowi jaja.
Farbnęła się na ten cholerny blond.
Nie pamiętam ile razy jej to odradzałem.

- Proszę nie blond – spojrzał na nią.
- Bo? – zapytała, chwytając farbę z półki w sklepie.
- Bo lubię cię taką – uśmiechnął się.
- Widzisz, tylko mnie lubisz. W blondzie mnie pokochasz – droczyła się.
Chłopak podszedł do niej i wyrwał opakowanie z dłoni.
- Zawsze będę cię kochał – pocałował jej czoło – ale nie rób tego – zaśmiał się i pociągnął dziewczynę w stronę wyjścia.

Jej jedna dłoń spoczęła na moim karku, a drugą wplątała w moje włosy.
Nawet to się nie zmieniło.
Zaczęła odwzajemniać pocałunek, ale nie był on taki jak zawsze.
Ten był wymuszony.
Wyglądało to tak jakby walczyła sama ze sobą.
Serce – całuj go!
Rozum – nie całuj go!
Wsunąłem ostrożnie palce pod jej koszulkę.
Tak bardzo za nią tęskniłem.
Tak bardzo jej pragnąłem.

- Zapędzasz się – mruknęła i odsunęła się od chłopaka. Ten zdziwił się tylko. – Nie chcę być twoją zabawką.
- Nie jesteś, ani nie będziesz – mruknął. – Kocham cię. Chcę cię mieć tylko i włącznie dla siebie, rozumiesz? Ja cię mogę dotykać, ale żaden inny. Jeśli, któryś cię dotknie to uwierz, że odrąbie mu łeb – przyznał całkiem poważnie.
- Jesteś zazdrosny.
- Bo za dużo facetów się przy tobie kręci.

- Patrycja, tęskniłem, tak cholernie – mruknąłem do jej ucha. – Proszę, powiedz, że wiesz kim jestem, i że mnie pamiętasz – poprosiłem.
Chwilę przyjrzała się mojej twarzy.
Wyrwała się z mojego uścisku.
Chwyciła swoją czarną, treningową torbę.
- Przykro mi, nie wiem kim jesteś.
I drzwi za nią trzasnęły.

✌✌✌

No i zaczynamy!
Oceńcie ten rozdział i zapraszam na www.my-life-volleyball.blogspot.com

H.

niedziela, 8 lutego 2015

PATRYCJA 4

Miałam na sobie sukienkę.
Czarne szpilki.
Nie pasowało to do mnie zawsze byłam ubrana na sportowo.
Wyszłam z mężem przed dom i wsiedliśmy do samochodu.
Szykował się całkiem miły wieczór, z Resoviakami.
To nawet i dobrze, lepiej ich poznam i zawsze to pomoże w treningach.

Byliśmy już pod klubem.
Weszliśmy do środka i pierwsze co usłyszałam było.
- Fiu Fiu - głosy zawodników.
Zarumieniłam się.
Usiadłam z nimi przy stoliku.
- To mój mąż Łukasz. - powiedziałam - Łukasz to ta banda z która pracuje.
Wszyscy po kolei się przedstawili.
Tylko Fabian siedział jakiś bez humoru.
- Kochanie porozmawiasz z nim? - oznajmiłam, mówiąc na ucho mężowi. - Przepraszam. - i odeszłam od stołu.

Po jakiś 15 minutach weszłam do pomieszczenia.
Przy stoliku siedział Fabian razem z Łukaszem.
O czym rozmawiali?
Nie mam pojęcia.
Podeszłam do lady i zamówiłam drinka.
Wpatrywałam się ciągle w Fabiana,
Miał śliczne oczy.
Wydawało mi się ,że gdzieś już je widziałam.

W końcu mnie ocknęło.
Obok mnie usiadł Dryja.
- Patrycja, wszystko w porządku? - zapytał, bijąc mnie palcem po plecach.
- Tak tak, w jak najlepszym. - wzięłam łyk ze stojącej obok szklanki.

Poszłam grać z chłopakami w bilarda.
Żurek, Dryja, Achrem i Buszek.
Oni to mieli dopiero poczucie humoru.

Kątem oka ciągle spoglądałam na Fabiana.
W jego oczach widziałam łzy.
Ale co one oznaczają?

Mój mąż, bardzo dobrze rozumiał problemy innych.
Zawsze próbował im pomóc i wesprzeć w trudnej sytuacji, ale to wydawało mi się bardzo dziwne.
Fabian tak po prostu mu powiedział.
Żal mi było go.
Ale to co się stało, było nie do opisania.


****
BARDZO BARDZO KRÓTKI.
Błagam nie krzyczcie, ale wiecie już PIĄTKA.
Tam zacznie się w końcu coś dziać.
Więc komentujcie.
10 - następny.

Paaa.

Kasia.,

wtorek, 3 lutego 2015

FABIAN 3.

Szybko się przebrałem i wbiegłem na halę.
- Czy?
- To?
- Fabian?
Odezwali się po kolei – Rafał, Krzysiek i Dawid.
- To ja matoły – burknąłem.
Nie rozumiałem dlaczego robili z tego wielką sensację. To, że pierwszy raz byłem aż 15 minut przez treningiem nie było jakimś osiągnięciem. Wystarczyło, że sobie nastawiłem powiadomienie i zebrałem dupsko z kanapy.
Wow – wielkie mi coś.
- Widzę, że nie chcesz dalej integrować się z mopem – i usłyszałem ten ‘wspaniały’ głos nowej pani trener. Koledzy zaczęli szeptać między sobą. Najnormalniej w świecie – śmieli się ze mnie. – Wystawiłeś ją do wiatru – dodała, wpisując coś do zeszytu.
- Tylko to mi w życiu wychodzi – mruknąłem i ruszyłem na boisko.

Po cholerę to mówiłem.
Nie potrzebnie przywołuje tylko wspomnienia. Do dzisiaj jestem na siebie wkurzony. Zachowałem się jak idiota. Totalny. Ale chyba każdy w swoim życiu popełnia błędy? Ja w swoim wyjątkowo dużo, ale jestem chyba błędem genetycznym. Nie każdy może być tak rozsądny i idealny jak mój braciszek.
Pieprzyć to.

Zacząłem walić w piłkę bez opamiętania. Od początku widzę jej roześmianą twarz, śnieżno – białe zęby i wiecznie granatowe paznokcie. Była taka piękna. Nadal pewnie jest. Siedzi sobie pewnie na drugiej półkuli i właśnie kończy wydawać swoją piątą książkę. Zawsze chciała być pisarką. Liceum sportowe było tylko wymysłem jej rodziców, miała być taka sama jak jej siostra. Ale Patrycja nie była taka. Była molem książkowym i w ogóle się tego nie wstydziła.

Kochałem ją.
Tak cholernie kochałem.
Nie była moją pierwszą dziewczyną, ale była pierwszą, którą kochałem całym sobą.
Planowałem z nią rodzinę, serio. Pomimo, że byliśmy w liceum. Byłem pewny, że chcę z nią być.
No a później…
Później okazałem się dupkiem.
Od i cała historia mojej miłości.

- Jestem z was dumna – powiedziała Patrycja, siedząc obok Andrzeja.
- Ja też. Kawał dobrej roboty panowie – pochwalił nas trener.
- To co? Jakieś piwko? – zaproponował Żurek.
Wszyscy przytaknęli.
Kowal czmychnął do domu przygotowywać strategię na najbliższe mecze, a pani od fizycznego…
- Idziesz z nami?
- Jeśli mogę zabrać męża to chętnie – zaśmiała się.
- O! Poznam tego szczęściarza – zaćwierkał Dawid.
Nie tylko mi przypadła do gustu Kochanowska.
Pierwszy raz była tak cholernie podobna do mojej Patrycji.

Umówiliśmy się na 18:00 w pubie niedaleko mojego osiedla.
Miałem szmat czasu.
Wyciągnąłem spod łóżka karton z pamiątkami.
Plik zdjęć, szczelnie związany czerwoną wstążką.
Zachowałem je.
Tylko te.
Tylko te z nią.

***

Mamy 3…
Jeszcze cztery…
I ROZKRĘCAMY TĄ HISTORIĘ!
Ktoś się cieszy??

Dedykuję ten rozdział najwspanialszej ADZIE, która zawsze mnie motywuje i mi grozi, że kiedyś mnie udusi za to trzymanie w napięciu i takie, a nie inne zakończenia.
I teraz gwóźdź programu: STO LAT SIATKARKO! <była umowa, że obchodzimy dzisiaj>
Zdrowia, szczęścia, pomyślności. Abyś zawsze tyle gadała, żebyś ciągle się uśmiechała, żebyś martwiła się o spodnie tutejszej gangsty. Najważniejsze – ŻYCZĘ CI ZROBIENIA SOBIE NA DZISIEJSZYM MECZU <RAZEM ZE MNĄ> ZDJĘĆ ZE WSZYSTKIMI SKRZATAMI! KOCHAM CIĘ MAŁOWMÓWNA OSÓBKO! <PRZEZENT DAM CI ZA KILKA GODZIN>
Ktoś przyłącza się do życzeń??
Zróbmy jej HOT 15!

Komentujcie kochani!

CMOK!
H.

niedziela, 1 lutego 2015

PATRYCJA 2

Wróciłam do domu.
Mój mąż pojechał do pracy.
Chwilę się zastanawiałam czy to nie dziwne,że chłopak za którym latałam całe gimnazjum oraz połowe liceum może być teraz kimś z Resoviaków.

No może to po prostu zbieg okoliczności.
Po głowie ciągle mi chodziło jego imię...
FABIAN!
FABIAN!

Przecież nawet nie był do niego podobny, to niemożliwe.

Moje uczucie do niego było wielkie.
Ale niestety.
Wyjechał.
Tak po prostu bez słowa.
Jego ojciec dostał nową pracę.
I od tamtej pory zero kontaktu.
Nawet się nie pożegnał...
No ale cóż...
Czasu się nie cofnie...

Mam kochającego męża.
Rozpoczęłam nowe życie.
I nic ,a nic go nie zepsuje.

* następnego dnia*

Siedziałam z chłopakami na sali.
Już jakieś dobre pół godzinki.
Ale oczywiście brakowało Drzyzgi.
W pewnym momencie wbiegł jak huragan na salę.
- Przepraszam za spóźnienie. - mówił zdyszany.
- Już drugi raz podpadłeś, zostajesz ze mną po treningu. - warknęłam, zaplatając ręce.
- Ale...
- Ja już skończyłam rozmowę. A teraz dwuszereg proszę!
- Oooooooooo - zaczęli pozostali. Ale to zirytowałam i podeszłam do ławki.

Ustawili się przy linii końcowej boiska.
Podzieliłam ich na grupy:

- Penchev, Drzyzga, Achrem, Schops, Nowakowski, Holmes, Ignaczak wy jesteście razem. Już na tamta stronę boiska.
- Tak jest! - krzyknęli chórkiem i po chwili byli po drugiej stronie siatki.
- Lotman, Żurek, Tichacek, Konarski, Perłowski, Ivović, Dryja wy razem.
- A co ze mną? - zapytał Rafał.
- Będziesz się zmieniał z Achremem. On jeszcze nie jest w pełni sił.

Olieg kiwnął głową i zaczęli grać.
- Podwójna panie Drzyzga. - odgwizdałam.
- Ale jak to?
- Tak to, gdybyś wczoraj się nie spóźnił byś zobaczył jak to ćwiczyliśmy.
- Ma rację. - powiedział Andrzej podchodząc do nas.

Było już po treningu poszłam do kanciapy i wróciłam z wózkiem do sprzątania.
- To dla ciebie. - wręczyłam Fabianowi.
- O powodzenia stary. - mówił każdy gracz z osobna

W głębi duszy się z niego okropnie śmiałam.
Widać ,że nigdy nie miał do czynienia z mopem.
Hahaha.

Po 40 minutach usiadł na ławce.
Skończyłam składać papiery.
I podeszłam do niego.
- Jutro też masz się zamiar spóźnić? - zapytałam.
- To był przypadek.
- Przypadki to chyba nie istnieją, jeszcze raz się spóźnisz to chyba sama po ciebie przyjadę.
- Pani to mnie chyba bardzo nie lubi. - uniósł głowę i spojrzał mi w oczy aż wypadły mi z ręki dokumenty.

Pomógł mi je pozbierać.
Może nie był aż taki zły?
Tylko po prostu miał jakieś problemy?
Jeju co ja wygaduje?

- Mów mi Patrycja, Patka, Pati. Jak tam chcesz ,ale nie pani ,bo czuję się staro. - zarzuciłam włosy do tyłu - a i jeszcze jedno jeżeli się jutro spóźnisz to za siebie nie ręczę. To moje ostatnie ostrzeżenie.

Zaczął dzwonić mój telefon.
Wyjęłam go z kieszeni.
- Tak kochanie już możesz po mnie przyjeżdżać. Oo już jesteś. To poczekaj chwilkę, już idę. - rozłączyłam się. - a ty pamiętaj masz ostatnia szansę. - skierowałam ostatnie słowa do Fabiana i opuściłam hale.

************************
No hej.
Mamy tu drugi rozdział z perspektywy Patrycji.
Mam nadzieję ,że się podoba.
Akcja powoli się rozkręca.
Ale zauważyłam ,że wam się kiepsko podoba.
Rozdział miał być po 10 komentarzach, a jest tylko 6. 
No cóż....
Ale liczę na was..
Także, 
10 kom i następny.

Paa

K.