niedziela, 28 września 2014

- 14 -

- Twój chłopak nie dał ci nawet koszulki i musisz chodzić w tym co ci zostało? – burknął.
- A ty w tej idiotycznej masce idioty? – zapytałam z przekąsem.
- Każdy lubi co innego – próbował odejść, ale w porę chwyciłam go za rękę.
- Nie rozumiesz, że cię lubię?
- Szkoda, że tylko tyle – posmutniał.
- Właściwie to nie wiem, ale na pewno nie chcę, żebyś był daleko ode mnie.
- Mam być blisko? – zapytał i zrobił dwa kroki w moim kierunku.
- Tak, bardzo blisko – przegryzłam wargę, nie do końca wiedząc co tak naprawdę robię. Wiedziałam, że jeśli odpuszczę, Karol odejdzie i będzie tak samo jak do tej pory.
- To może nie powinnaś być z Rafałem? – zapytał, obejmując mnie jedną ręką i przyciągając do siebie.
- Powinnam – szepnęłam, spuszczając wzrok.
- Dlaczego? Powiedz, dlaczego? Co on ma czego nie mam ja? – zapytał.
- Karol nie wiem – zaczesałam dłoniom włosy chłopaka. – Nie umiem ci tego od tak wyjaśnić.
- Działam na ciebie, zobacz – położył rękę na moim policzku. – Rumienisz się – uśmiechnął się łagodnie. – Można kochać więcej niż jedną osobę. Dla niego możesz być w dzień, dla mnie w nocy.
- Co? – zdążyłam z siebie wydusić i uderzyłam chłopaka z ‘liścia’. – Jaki ty masz tupet – chciałam odejść, ale on zwinnie przyciągnął mnie do siebie i zetknął nasze czoła.
- Nie to miałem na myśli – wyszeptał. – Chodziło mi, że wszyscy mogą myśleć, że jesteś z Rafałem, ale wieczorami możemy się spotykać.
- Karol… Nie wyobrażam sobie tego… Nie mogę oszukiwać Rafała i chłopaków – wycedziłam.
- No tak. Jesteś zbyt grzeczna – prychnął i zostawił mnie na środku korytarza.
Co jest ze mną nie tak?
No co? Przecież nikomu nie chciałam zrobić przykrości. Nikogo nie chcę krzywdzić. Nikomu nie chcę sprawić przykrości. Ale nic nie poradzę. Zawsze sprowadzam na siebie kłopoty i problemy. Najgorsze jest to, że osoby dookoła mnie są najbardziej pokrzywdzone.
- Masz wątpliwości? – do pokoju wparował Buszu.
- Słucham? – zdziwiłam się. Oczywiście nieistotne, że wparował do łazienki, w której stałam w jego koszulce, krótkich spodeneczkach i myłam zęby.
- Karol ze mną rozmawiał – powiedział i usiadł na wannie.
- Aha – mruknęłam.
- Powiedz mi – poprosił. Wypłukałam usta i wytarłam twarz. Stanęłam przed Rafałem i oparłam ręce na jego klatce piersiowej.
- Kocham cię – szepnęłam i złączyłam nasze usta w namiętnym pocałunku. Chłopak przyciągnął mnie do siebie bliżej. Jego dłonie błądziły po moim ciele. Bliskość Rafała powodowała, że czułam się bezpiecznie. Kochałam go, ale… Karola też… Może na swój sposób, a może i nie. Czułam się jakbym robiła coś wbrew sobie, ale bycie z Kłosem też nie było dobrym rozwiązaniem. Dłonie Buszka wsunęły się ostrożnie pod moją/jego koszulkę. Całował delikatnie moją szyję. Czułam, że  i to mu nie wystarcza. – Nie dzisiaj – szepnęłam, prawie nadgryzając jego ucho. Nim zdążył coś powiedzieć, zniknęłam za drzwiami łazienki i wsunęłam się pod kołdrę.
To był koszmar. Nic nie miało sensu. Byłam słaba. Zbyt słaba, aby podjąć jakąś sensowną decyzję, która mogłaby rozwiązać część problemów. Wszystko stawało przeciwko mnie. Pod czas całowania się z Rafałem, poczułam nienaturalną tęsknotę za… Za ustami Karola.
Zniszczyłam ich przyjaźń. Jestem tego świadoma i wcale nie jest mi z tym łatwo. Bo jak ma być? Ich przyjaźń była dłuższa, cenniejsza niż ja i moje popierdolone uczucia, które same do końca nie wiedzą czego oczekują.
Nagle w pokoju rozniósł się dzwonek mojego telefonu. Wyciągnęłam go spod poduszki.
- Halo? – szepnęłam, aby nie obudzić Andrzeja i Rafała (Karol przeniósł się do oddzielnego pokoju).
- Córuś – usłyszałam zapłakaną mamę. Przez myśl pozlecało mi tylko jedno imię – Darek.
- Co się stało? – zapytałam, wychodząc z pokoju.
- Darek… On…
- Jeśli on ci coś zrobił, to zabiję gnoja – powiedziałam bardzo poważnie.
- Nie, on… On… Nie żyje…
- Co? – kamień spadł mi z serca. Dostał w końcu to na co zasłużył. Pieprzony gnojek. Nie żal mi. Takich ludzi powinno wyrzucać się w przestrzeń kosmiczną, żeby umierali powoli i boleśnie. Powinni cierpieć jak ich ofiary. Jak JA.
- Ale ze mną też nie jest dobrze – zamarłam. – Razem jechaliśmy tym samochodem. Dzisiaj przeszłam operację i nie wiadomo czy lekarze zatamowali krwotok w moim brzuchu. Chyba umieram. Córeczko, nie ważne co by się stało, to ja cię kocham i przepraszam, że musiałaś to znosić – połączenie zostało przerwane.
W pokoju Karola paliło się światło. Nie wiem co mnie podkusiło, ale otworzyłam drzwi i weszłam do niego. Chłopak siedział sobie pod kołdrą i oglądał jakiś idiotyczny film w telewizji, mozolnie sącząc sok pomarańczowy. Gdy mnie zobaczył, zdziwił się. Tak samo bym zareagowała, widząc w swoim pokoju dziewczynę zalaną łzami. Karollo odłożył szklankę na stół i objął mocno.
- Spokojnie mała – szepnął, przejeżdżając ręką po moich potarganych włosach.
- Moja mama umiera – wychlipałam.
- Potrzebujesz snu – stwierdził, ocierając łzy z moich bladych policzków. – Kładź się – wskazał dłonią łóżko. Zrobiłam jak kazał. Wcisnęłam się pod kołdrę i próbowałam zasnąć. Jednak niepokój wziął górę. Nie mogłam skupić się na zaśnięciu.
- Karol – szepnęłam. Chłopak spał na przeciwnym łóżku. – Karol – szepnęłam. Spał. Tak jak myślałam. On nie miał problemu z uśnięciem.
- Co? – odezwał się po chwili zaspany.
- Czy… Hm… - jąkałam się. – Możesz spać ze mną? – zapytałam nieśmiało.
- Skoro chcesz – mruknął. Widziałam jak sylwetka podnosi się z łóżka i zmierza ku mojej osobie. Przyległam do ściany i wstrzymałam oddech. Nie mogłam dać po sobie poznać, że po raz kolejny działa na mnie w ten sposób. – Chcesz się przytulić? – zapytał, znajdując się pod moją kołdrą.
- Tak szepnęłam. Karol położył swoją ogromną dłoń na moich plecach i spowodował, że czułam jego oddech na swojej skórze. Wtuliłam się w jego tors i dopiero po chwili poczułam, że jest bez koszulki. Nie uśmiechnęłam się, nie miałam siły na uśmiech lub inną reakcję. Czułam się źle. Świadomość, że jestem w Spale, a mama w Szczecinie nie dawała mi spokoju. – Jutro muszę wyjechać – odezwałam się.
- Na długo?
- Na zawsze – mruknęłam i jeszcze mocniej się przytuliłam.
To było jedyne rozwiązanie.
Nie mogłam obarczać chłopaków moimi problemami. Musiałam być teraz przy mamie i wspierać ją na każdym kroku. Tak. Tak, zachowałaby się kochająca córka, więc tak zachowam się też ja. Nie mogę pozwolić, aby odeszła. Nie mam taty i mam stracić mamę? Czy to w ogóle jest fair? Chyba nie zbyt. Ale co ja mogę poradzić? Nic!
Moja ostateczna decyzja – wyjeżdżam, wracam do Szczecina.

Działam jak mały samochodzik… :D
Kolejny rozdział w Wasze komputery oddaję…

CZYTAJCIE! KOMETUJCIE!

Do kogo należycie?
#TeamKarol
#TeamRafał

sobota, 27 września 2014

-13-

Zamurowało mnie... wiedziałam,że mu na mnie zależy. No ale co ja mogłam w tym momencie zrobić,, nic, kompletnie nic. Miałam mieszane myśli... byłam z Rafałem ale Karol był przygnębiony. Tak i tak nie dobrze, no ale cóż. Wpieprzyłam się pomiędzy nich i tylko same kłopoty przeze mnie. Hmm... myślałam nad tym czy powinnam z nim porozmawiać.
Weszłam do pokoju, usiadłam na łóżku i zaczęłam rozmyślać co powinnam w tej sytuacji zrobić. Nie byłam tą samą Adą...wydoroślałam, miałam osoby którym ufam.
Chłopaki wrócili z treningu...
Weszli do pokoju, Buszu objął mnie w tali i pocałował namiętnie w usta.. Karol jak to zobaczył zrobił dwa kroki w tył odwrócił się i wyszedł. Nie uśmiechało i się to miałam skrytą nadzieje ,że kiedyś będzie w stanie mi to wybaczyć.

Wybraliśmy się w trójkę na spacer, ja , mój chłopak i Wrona. Byłam rozkojarzona ciągle myślałam o Kłosie i mojej szkole tym co się w ciągu ostatnich tygodni wydarzyło. Jednym słowem byłam nie obecna jedynie fizycznie próbowałam. Nie chciałam,żeby to po mnie rozpoznali.
- Ada, wszystko dobrze?-zapytał Buszu, łapiąc mnie za rękę
- Tak, jasne, dobrze...
- Na pewno?
- Na pewno, tylko trochę głowa mnie boli, ale to nic takiego.
- Jeśli tak mówisz.- odpowiedział i poszliśmy dalej, w kierunku lodziarni.
Usiedliśmy, i Andrzej poszedł zamówić nam pucharki lodowe. Czułam się źle, bardzo źle. No bo Karol to mój przyjaciel wie o mnie wszystko. To on był przy mnie gdy potrzebowałam się wygadać.. jemu mogę ufać. Wszystko było takie do dupy, ale to życie i tego nie zmienisz. Nie chciał w ogóle ze mną rozmawiać, ani mnie znać... Te pieprzone życie... Zjedliśmy lody, i wracaliśmy ulicami miasta. Pełno fanek, autografy i to wszystko. Jak oni to robili? Ja bym nie miała do tego głowy. Ale za to ich podziwiałam, zawsze byli z fanami,dzięki nim, ich dopingu zawsze wygrywali. Mieli dla kogo grać, dla kogoś kto jest z nich dumny. Wpadła mi jedna myśl do głowy.. boże tyle ich już znam a nie mam od nich głupiego autografu.. musiałam to zmienić.
Wróciliśmy do hotelu, wyjęłam swoją bluzkę z numerem siedem i dopiero potem uświadomiłam sobie co na niej jest za nazwisko "Kłos". Założyłam ją i zaczęłam chodzić po hotelu w poszukiwaniu siatkarzy, marzyłam o ich autografach i zdjęciu z nimi. Miałam już ich kilka od Pawła Zagumnego, Krzyśka Ignaczaka, Marcina Możdżonka , Piotra Nowakowskiego. Po kilku godzinnym "zwiedzaniu" hotelu miałam już większość podpisów i zdjęć. Szłam korytarzem w kierunku pokoju oglądając zdjęcia na moim telefonie. W pewnym momencie zderzyłam się z kimś.
- Ja bardzo przepraszam nie chcia... - uniosłam wzrok, przed sobą zauważyłam właśnie jego...

______________________________________________

No hej, przepraszam ,że tak długo czekaliście na rozdział ale to wszystko spowodowane było nauką... a szczególnie matematyką. Mam nadzieje ze wam sie podoba, ja jakos nie jestem z tego zadowolona wstyd sie podpisac no ale mam nadzieje ze nie jest tak zle :D

CZYTASZ = KOMNETUJESZ ♥

niedziela, 21 września 2014

- 12 -

- Książkę piszesz? – burknęłam.
- Ej, od kiedy ty masz do mnie taki stosunek? – zapytał, chcąc objąć mnie w talii.
- Od kiedy zachciało ci się zabawy moimi uczuciami – wypaliłam i wyszłam z pokoju.
- Kocham cię! – usłyszałam za sobą. Przystanęłam i odwróciłam się twarzą w jego stronę. – Mam ci to przeliterować? – zapytał, widząc zdziwienie, które zaatakowało moją buzie. – Kocham cię – powtórzył.
- Tak? Bo co? Bo zrobiło ci się żal dziewczyny zgwałconej przez ojczyma? Bo nie chcesz, żebym chciała odebrać sobie życie? Andrzej myślał, że się nabiorę na ten cyrk – parsknęłam śmiechem.
- Co? – pobladł. – Co ci zrobił ojczym?
- No proszę cię. Nie udawaj, że Wrona ci nie powiedział. Zgwałcił mnie – krzyknęłam. – I to nie pierwszy raz – szepnęłam, a po policzkach spłynęły mi łzy.
- Ciiii. Nie płacz kochanie – dopiero teraz pozwoliłam się objąć. – Nic nie wiedziałem. Przysięgam.
- A ta laska? Andżela?
- Jej nigdy nie było. Chciałem wywołać zazdrość, albo sprawdzić czy coś się zmieni. No a później ty i Karol… Sam się zacząłem gubić…
- A później wszystko słyszałeś – przypomniałam.
- Tak, a później już wykrzyczałaś, to co powinienem wiedzieć – uśmiechnął się i kciukiem otarł łzy. Przyciągnął mnie do siebie i złączył nasze usta w pocałunku.
- Nie boisz się, że spotykasz się z dziewczyną 10 lat młodszą? – zapytałam.
- 10? A przypadkiem za miesiąc nie kończysz 18?
- Okay. Wygrałeś. O dziewięć lat? – poprawiłam.
- Wiek to tylko liczby – szepnął mi do ucha. – Teraz nad tym nie myśl. Teraz pomyśl co zrobimy z twoim ojczymem.
- Nic – powiedziałam stanowczo. – On ma tyle znajomości. Wyjdzie wielka afera pod twoim nazwiskiem, że szybko nie ucichnie. Nie chce narażać ciebie, Andrzeja, a nawet Karola, na dodatkowe problemy – wyjaśniłam.
- I co? Chcesz, żeby był bez karny?
- Tak – moja odpowiedź była przemyślana. Pogodziłam się z tym, że nic nie mogę zrobić.
- A twoja mama? – ciągnął.
- Dla niej jest dobry i naprawdę się kochają. Ja tylko stanowię problem, bo nigdy nie zaakceptowałam Darka jako ojca – wyznałam.
- Ale Aduś, tak nie może być – założył kosmyk moich włosów za ucho.
- Musi Rafał. Nic na to nie poradzimy…
- Obiecuję, że nikt nigdy cię już nie skrzywdzi – i ponownie jego wargi przywarły do moich.
Byłam w niebie. Tak, tak właśnie musi czuć się człowiek w nim. Wieść rozeszła się bardzo szybko po Spale. Nikt nie miał jakiś wyrzutów, że jestem dużo młodsza, albo nie osądzał mnie, że lecę na kasę. Chyba naprawdę zdążyli mnie poznać przez te tygodnie, które tutaj spędziłam.
Opowiedziałam zawodnikom, że dostałam się do SMS. Gratulowali i zaczęli żartować, że rozmawiają z przyszłą gwiazdą siatkówki. W końcu udało im się zaciągnąć mnie na halę. Razem z Buszkiem ćwiczyliśmy przyjęcie. Przewracaliśmy się co chwila, rzucaliśmy, wyciągaliśmy się jak foki na piasku. Zabawy było co nie miara.

Nadszedł poniedziałek… Ten poniedziałek…
Ubrałam czarną spódniczkę i koszule w kwiatki. Narysowałam czarne kreski na powiekach.
- I jak? – zapytałam Andrzeja i Rafała po ubraniu czarnych szpilek.
- Pięknie – powiedział Wrona.
- Mhm – chrząknął Buszu. – Może ja się wypowiem? – sprzedał kuksańca w żebra środkowemu. – Bardzo ładnie – mruknął.
- Ależ się wysilił – burknął Wrona żartobliwie.
- Dobra, muszę iść panowie – zaczęłam.
- Pójdę z tobą – zaoferował Rafał, wstając.
- A trening?
- Powiedziałem przy śniadaniu, że źle się czuje – uśmiechnął się zawadiacko i chwycił moją dłoń. Pomachałam Andrzejowi i wyszliśmy.

- Pani Adrianno – zaczął dyrektor. – Tutaj ma pani wszystkie dokumenty. Proszę je wypełnić i przynieść mi na jutro – uśmiechnął się serdecznie. – To – wręczył mi kolejną kartkę. – Jest pani plan lekcji.
- Dziękuję bardzo. Do widzenia – mruknęłam i wyszłam. Przed sekretariatem stał Rafał. Rzuciłam się chłopakowi na szyję, a on okręcił mnie kilka razy. – Nawet nie wiesz jak się cieszę.
- Wiem, przecież kiedyś też musiałem się tutaj dostać – puścił mi oczko. – Zaczekaj na mnie chwilę. Odwiedzę swojego trenera, bo widziałem jak wchodził do pokoju nauczycielskiego – kiwnęłam tylko głową i zaczęłam przeglądać swój plan lekcji. Dużo siatkówki – czyli to na czym zależało mi najbardziej. Pojedyncze godziny matematyki, przyrody, angielskiego. Dobrze będzie.
- Ej, ty, nowa – usłyszałam. Odwróciłam głowę. Obok mnie stały dwie dziewczyny. Były raczej w moim wieku.
- Ja – powiedziałam.
- To twój facet? – zapytała jedna, pokazując palcem na Rafała stojącego w drzwiach i rozmawiającego ze starszym mężczyzną.
- Ta – mruknęłam, nie bardzo wiedząc o co im chodzi.
- Tak tylko pytam. Będziesz atrakcją w tej szkole – powiedziała, a ja wytrzeszczyłam oczy.
- Nie każda laska chodzi z siatkarzem – szepnęła druga.
- Ale każda by chciała – dodała ta pierwsza.
- Walcie się – powiedziałam, a dziewczyny odeszły.
Czy to znaczyło, że powinnam pilnować Rafała?
Nie, to znaczyło, żeby łatwo się nie zaprzyjaźniać z ludźmi, bo ich celem będzie poznanie siatkarzy, a nie bycie przyjacielem.

Wróciliśmy do hotelu.
W drzwiach minęliśmy Karola.
- Szybko się pocieszyłaś – szepnął, tak abym tylko ja mogła to usłyszeć…

Za opóźnienie odpowiadam JA i bardzo przepraszam, ale trochę się u mnie działo.

Zostawiam Wam to coś na górze. Wstyd się pod tym podpisać, ale nic lepszego dzisiaj by nie wyszło.

GRAMY W FINALE!!!!!
BIAŁO – CZERWONE, TO BARWY NIEZWYCIĘŻONE!

KO – MEN – TUJ – CIE !!!!!

niedziela, 7 września 2014

-11-

-Ale ja nie potrafię tak dalej żyć ,Andrzej.Same problemy są ze mną najlepiej by było gdybym odeszła z tego świata. Nikt nie miałby problemów przeze mnie. - chłopak objął mnie najmocniej jak potrafił. 
- Nie przejmuj się tym, dobrze ,że spotkałaś nas nie będziesz z tymi problemami sama. My ci pomożemy słońce. 
- A co z moją szkołą, pracą i ze wszystkim? Chciałabym stąd uciec jak najdalej żeby on mnie nie znalazł. Takich to tylko zamknąć w więzieniu, ale kto mu udowodni? On ma wszędzie znajomości nie ma szans na to by go ukarali... 

Nie przestawałam płakać, spakowałam swoje wszystkie rzeczy i udaliśmy się do hotelu chłopaków... nie miałam ochoty tam iść. Karol i Rafał....... to wszystko mnie przerosło i na dodatek Darek. Byłam strasznie roztrzęsiona, łzy same spływały mi po moich chudych policzkach. Znowu w kropce. Złe chwile znowu powróciły, było dobrze ale jak zwykle musiało się coś spieprzyć. 

Dojechaliśmy. Wyciągnęłam z torebki chusteczki i wytarłam moje policzki z łez i rozmazane przez od tuszu oczy. Andrzej dał mi klucze. Pożegnałam się z nim a on pojechał na trening. Wbiegłam po schodach na górę żeby nikt nie zwrócił na mnie uwagi. Weszłam do pokoju....od razu przypomniały mi się te wszystkie chwile z nimi, śmiechy, wygłupy,spacery.


Gdy już się trochę uspokoiłam musiałam zadzwonić do właściciela mieszkania... był zaskoczony ,że tak szybko chcę się wyprowadzić. Ale uszanował moją decyzję. Miał podjechać do hotelu i odebrać ode mnie klucze. 

Poszłam się przebrać nie chciałam by ktoś widział mnie w zakrwawionych ubraniach. Usiadłam na łóżku, wpatrując się w moją okaleczoną rękę... myślałam... może w końcu powinnam ze sobą skończyć. Wyjęłam żyletkę z walizki... już miałam to zrobić...ale coś mnie powstrzymało. Nie dałam rady, ja już nie byłam tą samą Adą co kiedyś....tą waleczną dziewczyną, która zawsze mogła liczyć tylko na siebie. 

Zasnęłam...
Usłyszałam otwierające się drzwi, szybko wstałam. I czekałam kto się pierwszy zjawi, liczyłam na to ,że będzie nim Wrona.... wszedł.
- Ada, co ty tu robisz? Co się stało? - powiedział przyjmujący, patrząc na moje rany na ręce.

***************
No witajcie, łapcie następny rozdział. Liczę na to ,że się podoba.

Dzisiaj ostatni mecz w grupie Argentyna-Polska ! Mam nadzieję ,że uda się nam to wygrać.

No to tak:

CZYTASZ = KOMENTUJESZ !

Do następnego xx

sobota, 6 września 2014

- 10 -

Otworzyłam drzwi mieszkania.
Do środka wparował on. Był wyraźnie rozzłoszczony.
- Myślałaś, że jestem taki głupi? Ile razy mówiłaś nam o tej szkole, a w dodatku twoja matka nie wykasowała żadnych wiadomości. Wszystko było dla mnie jasne – uśmiechnął się perfidnie. – Jesteś zwykłą dziwką. Co? Zarabiasz z tego? Dajesz się pewnie pukać, każdemu – podszedł i opuszkami palców dotknął mój policzek. Zesztywniałam. Nie mogłam się ruszyć. Sparaliżował mnie jego dotyk, o którym już dawno zapomniałam. Jego twarz miała taki sam wyraz, gdy za każdym razem mnie upokarzał.
- Wiesz, że mogę wszystko powiedzieć? Nie tylko policji, ale też mamie. O tych wszystkich pannach, które sprowadzałeś do jej mieszkania – dostałam z liścia. Chwyciłam się za pulsujący policzek, ale postanowiłam nie przestawać. – Jesteś zwykłym dupkiem! Nie wiem jak mogłam się bać komukolwiek powiedzieć. To był mój największy błąd w życiu.
- A mój nie. Jesteś wspaniała słonko – powiedział, a mi zebrało się na wymioty. Jak on mógł tak o mnie mówić? Słoneczko. Pieprze jego milusie ksywki. Niech mówi je swoim dziwką, a nie mnie, ale chwila, chwila. On sobie zrobił prywatną dziwkę. Jego osobistą. Żaden inny facet nigdy mnie nie dotknął. Mieć własną laskę tylko do przelecenia to coś. Mógł się pochwalić zasranym kolegom na co go stać. Pewnie nie wiedzieli, że jestem jego pasierbicą. – Tęskniłem – szepnął mi do ucha, a następnie ustami muskał moją szyję. Wyrwałam się, ale po chwili znowu zostałam spoliczkowana. Ale nie raz. Dostałam chyba osiem razy. Miałam się ugiąć i oddać się w jego ręce bez skrupułów, ale nie tym razem.
Osunęłam się na ziemie, podkuliłam nogi i schowałam twarz w dłonie.
- Ja chciałem dobrowolnie, ale jeśli się stawiasz, to możemy to zrobić inaczej – wkurzył się. Chwycił moje nadgarstki i podniósł z ziemi. Zaczął okładać moje ciało pocałunkami, przez które zbierało mi się na wymioty. Wyciągnął mi z buta sznurówkę i starannie związał mi nią ręce. Nie miałam jak się bronić. Krzyk. Nie mogłam krzyczeć. Jego obrzydliwy język wpychał się do moich ust, a ja myślałam tylko o tym, aby zwrócić na niego cały lunch. – Spokojnie skarbie – mruknął wkładając swoje dłonie pod moją bluzkę. Po chwili odpiął mój stanik i swobodnie go zdjął. Czułam się strasznie. Miałam ochotę zniknąć z tego świata. Zapaść się pod ziemię.
Położył mnie na łóżko i ściągnął moje dżinsy.
Nie chciałam tego. Wierciła się, ale on tylko sprzedał mi kolejnego siarczystego policzka i pogroził palcem. Usiadł na mnie okrakiem i pieścił moje ciało. To były pieszczoty tylko dla niego. Jego dotyk nawet nie sprawiał u mnie podniecenia. Był niczym.
Po kilku minutach leżałam już naga. Czułam do siebie wstręt. Nie chciałam być tym kim jestem.
Trwało to jakieś dwie godziny.
Bolały mnie wszystkie części ciała.
Dlaczego potrzebował dziwki?
Bo był brutalny.
Nie wiem jaki był w stosunku do mamy, ale sądzę, że ona nie pozwoliłaby sobie na takie coś. Jest zbyt dobra i kochająca.
Na koniec uderzył mnie w twarz.
- Szkoda, że muszę cię tu zostawić, ale gdyby Sandra się dowiedziała – powiedział, wychodząc.
Trzasnął za sobą drzwiami.
Włożyłam na siebie dresy i dużą koszulkę, w której spałam.
Pobiegłam do łazienki. Wyciągnęłam ze starej kosmetyczki coś o czym powinnam zapomnieć. Przejechałam żyletką po skórze. Najpierw delikatnie. Krew słynęła po moim nadgarstku i skapnęła na zimną podłogę.
Kolejne cięcie.
Kolejna rana.
Kolejny kawałem historii.
Mojej historii, której nie potrafię uporządkować.
Zaczęłam płakać. Patrząc na swoje ciało nie umiałam inaczej. największy ból sprawiało mi to kim się dla niego stałam. Kolejny raz byłam jego dziwką. Z przymusu, a jednak. Nie potrafię tego inaczej opisać. Moich uczuć nie zrozumie osoba, która nigdy tego nie doznała. Która nigdy nie miała do czynienia z takimi problemami. To nie jest proste jak się wydaje.
Nagle drzwi łazienki gwałtownie się uchyliły. Myślałam, że Darek wraca, ale to nie był on.
Chłopak ukląkł przy mnie i obwiązał ręcznikiem mój krwawiący nadgarstek.
- Skarbie, to nie rozwiąże Twoich problemów – szepnął…

Witam Was po mojej długiej nieobecności, ale ostatnia klasa gimnazjum, lekarze i ciągły bieg.
Zostawiam Wam kolejny dzień Ady.

Komentujcie!!!! xx

środa, 3 września 2014

-9-

Minęły 2 dni... nie miałam żadnego kontaktu z mamą i z siatkarzami.Dzisiaj szłam na pierwszy dzień pracy.Źle się czułam, nie wiedziałam co się może tam stać.Ta prasa... te dziewczyny... wszystko było takie, takie DZIWNE, bałam się wychodzić z domu. Ciągle myślałam ,że ludzie będą na mnie się gapić i mówić coś za plecami. Chciałam zostać tutaj gdzie jestem, w swoim mieszkaniu.No ale nic nie poradzę muszę pracować ,żeby mieć kasę na jedzenie i opłacenie rachunków.

Weszłam do pub'u i przywitałam się z personalem, i znowu one tam były te dziewczyny.. patrzyły się na mnie z taką nienawiścią. Jedna była fanką Skry... poznałam bo bransoletce na jej ręce.No ale nic, musiałam to jakoś wytrzymać. Jedyną fajną tu osobą był kucharz p.Tomek, spokojny, miły 35-latek. Z nim mogłam tutaj normalnie porozmawiać.No i oczywiście szef...

Dzień w pracy nie był aż taki zły. Pomagałam w kuchni , ponieważ akurat dzisiaj nie było aż tylu klientów by obsługiwały ich aż 3 kelnerki. Zabrałam torbę i poszłam szybko do domu, żeby nikt mnie nie rozpoznał...nie pamiętam ,żeby ktoś kiedyś się mną przejął a co dopiero pisał o mnie w gazetach.

Podróż w stronę domu zajęła mi jakieś 10 min. Weszłam po schodach na 3 piętro, wyjęłam klucze i otworzyłam drzwi. Po wejściu do domu zauważyłam list... to od właściciela domu w sprawie opłat za mieszkanie. Poszłam wziąć prysznic, zjadłam kolacje i usiadłam przed laptopem. Jak zawsze na FACEBOOK. Na jednej ze stronek ujrzałam... swoje zdjęcie.. no co ja znowu tu robię? Przecież w ogóle się z nimi teraz nie widziałam... miałam tylko nadzieje ,że nie mają przeze mnie kłopotów. Próbowałam się tym nie przejmować... ale sprawiało mi to trudność. Tyyyyle osób na fejsie ale nikt z kim mogłabym porozmawiać. Nie miałam żadnych przyjaciółek, zawsze byłam cichą myszka siedzącą w ostatniej ławce pod ścianą.

Wsłuchując się w tekst piosenki dobiegającej z moich słuchawek, wyszłam na balkon... Oglądałam tych wszystkich ludzi... te pary chodzące za rękę... oraz wielu ludzi siedzących na ławkach pijących alkohol i palących szlugi. Zerwał się silny wiatr, wróciłam do mieszkania. Zakluczyłam drzwi, umyłam i zęby i poszłam się położyć byłam wykończona....

*OCZAMI DARKA*

Ten telefon doprowadzał mnie do furii. Co jakiś czas przychodziły wiadomości , a na dodatek pieniądze z konta zniknęły i Ada też.Musiałem wiedzieć co i jak.Nie zastanawiałem się długo.Chwyciłem telefon Sandry i przejrzałem jej wiadomości. Musiałem coś z tym zrobić...

************

No heeej.

Rozdział miał być wczoraj, ale się narobiło trochę zamieszania. I jeszcze mecz :).

No to tak mam nadzieje ,że wam się podoba. Nie jest rewelacją bo nie miałam pomysłu, ale postarałam się go napisać. Kolejny rozdział za dwa dni. I przepraszam ,że ten rozdział jest taki krótki :D.

CZYTASZ=KOMENTUJESZ :)

Pozdrawiamy.