- Twój chłopak nie dał ci nawet koszulki i musisz chodzić w tym co ci zostało? – burknął.
- A ty w tej idiotycznej masce idioty? – zapytałam z przekąsem.
- Każdy lubi co innego – próbował odejść, ale w porę chwyciłam go za rękę.
- Nie rozumiesz, że cię lubię?
- Szkoda, że tylko tyle – posmutniał.
- Właściwie to nie wiem, ale na pewno nie chcę, żebyś był daleko ode mnie.
- Mam być blisko? – zapytał i zrobił dwa kroki w moim kierunku.
- Tak, bardzo blisko – przegryzłam wargę, nie do końca wiedząc co tak naprawdę robię. Wiedziałam, że jeśli odpuszczę, Karol odejdzie i będzie tak samo jak do tej pory.
- To może nie powinnaś być z Rafałem? – zapytał, obejmując mnie jedną ręką i przyciągając do siebie.
- Powinnam – szepnęłam, spuszczając wzrok.
- Dlaczego? Powiedz, dlaczego? Co on ma czego nie mam ja? – zapytał.
- Karol nie wiem – zaczesałam dłoniom włosy chłopaka. – Nie umiem ci tego od tak wyjaśnić.
- Działam na ciebie, zobacz – położył rękę na moim policzku. – Rumienisz się – uśmiechnął się łagodnie. – Można kochać więcej niż jedną osobę. Dla niego możesz być w dzień, dla mnie w nocy.
- Co? – zdążyłam z siebie wydusić i uderzyłam chłopaka z ‘liścia’. – Jaki ty masz tupet – chciałam odejść, ale on zwinnie przyciągnął mnie do siebie i zetknął nasze czoła.
- Nie to miałem na myśli – wyszeptał. – Chodziło mi, że wszyscy mogą myśleć, że jesteś z Rafałem, ale wieczorami możemy się spotykać.
- Karol… Nie wyobrażam sobie tego… Nie mogę oszukiwać Rafała i chłopaków – wycedziłam.
- No tak. Jesteś zbyt grzeczna – prychnął i zostawił mnie na środku korytarza.
Co jest ze mną nie tak?
No co? Przecież nikomu nie chciałam zrobić przykrości. Nikogo nie chcę krzywdzić. Nikomu nie chcę sprawić przykrości. Ale nic nie poradzę. Zawsze sprowadzam na siebie kłopoty i problemy. Najgorsze jest to, że osoby dookoła mnie są najbardziej pokrzywdzone.
- Masz wątpliwości? – do pokoju wparował Buszu.
- Słucham? – zdziwiłam się. Oczywiście nieistotne, że wparował do łazienki, w której stałam w jego koszulce, krótkich spodeneczkach i myłam zęby.
- Karol ze mną rozmawiał – powiedział i usiadł na wannie.
- Aha – mruknęłam.
- Powiedz mi – poprosił. Wypłukałam usta i wytarłam twarz. Stanęłam przed Rafałem i oparłam ręce na jego klatce piersiowej.
- Kocham cię – szepnęłam i złączyłam nasze usta w namiętnym pocałunku. Chłopak przyciągnął mnie do siebie bliżej. Jego dłonie błądziły po moim ciele. Bliskość Rafała powodowała, że czułam się bezpiecznie. Kochałam go, ale… Karola też… Może na swój sposób, a może i nie. Czułam się jakbym robiła coś wbrew sobie, ale bycie z Kłosem też nie było dobrym rozwiązaniem. Dłonie Buszka wsunęły się ostrożnie pod moją/jego koszulkę. Całował delikatnie moją szyję. Czułam, że i to mu nie wystarcza. – Nie dzisiaj – szepnęłam, prawie nadgryzając jego ucho. Nim zdążył coś powiedzieć, zniknęłam za drzwiami łazienki i wsunęłam się pod kołdrę.
To był koszmar. Nic nie miało sensu. Byłam słaba. Zbyt słaba, aby podjąć jakąś sensowną decyzję, która mogłaby rozwiązać część problemów. Wszystko stawało przeciwko mnie. Pod czas całowania się z Rafałem, poczułam nienaturalną tęsknotę za… Za ustami Karola.
Zniszczyłam ich przyjaźń. Jestem tego świadoma i wcale nie jest mi z tym łatwo. Bo jak ma być? Ich przyjaźń była dłuższa, cenniejsza niż ja i moje popierdolone uczucia, które same do końca nie wiedzą czego oczekują.
Nagle w pokoju rozniósł się dzwonek mojego telefonu. Wyciągnęłam go spod poduszki.
- Halo? – szepnęłam, aby nie obudzić Andrzeja i Rafała (Karol przeniósł się do oddzielnego pokoju).
- Córuś – usłyszałam zapłakaną mamę. Przez myśl pozlecało mi tylko jedno imię – Darek.
- Co się stało? – zapytałam, wychodząc z pokoju.
- Darek… On…
- Jeśli on ci coś zrobił, to zabiję gnoja – powiedziałam bardzo poważnie.
- Nie, on… On… Nie żyje…
- Co? – kamień spadł mi z serca. Dostał w końcu to na co zasłużył. Pieprzony gnojek. Nie żal mi. Takich ludzi powinno wyrzucać się w przestrzeń kosmiczną, żeby umierali powoli i boleśnie. Powinni cierpieć jak ich ofiary. Jak JA.
- Ale ze mną też nie jest dobrze – zamarłam. – Razem jechaliśmy tym samochodem. Dzisiaj przeszłam operację i nie wiadomo czy lekarze zatamowali krwotok w moim brzuchu. Chyba umieram. Córeczko, nie ważne co by się stało, to ja cię kocham i przepraszam, że musiałaś to znosić – połączenie zostało przerwane.
W pokoju Karola paliło się światło. Nie wiem co mnie podkusiło, ale otworzyłam drzwi i weszłam do niego. Chłopak siedział sobie pod kołdrą i oglądał jakiś idiotyczny film w telewizji, mozolnie sącząc sok pomarańczowy. Gdy mnie zobaczył, zdziwił się. Tak samo bym zareagowała, widząc w swoim pokoju dziewczynę zalaną łzami. Karollo odłożył szklankę na stół i objął mocno.
- Spokojnie mała – szepnął, przejeżdżając ręką po moich potarganych włosach.
- Moja mama umiera – wychlipałam.
- Potrzebujesz snu – stwierdził, ocierając łzy z moich bladych policzków. – Kładź się – wskazał dłonią łóżko. Zrobiłam jak kazał. Wcisnęłam się pod kołdrę i próbowałam zasnąć. Jednak niepokój wziął górę. Nie mogłam skupić się na zaśnięciu.
- Karol – szepnęłam. Chłopak spał na przeciwnym łóżku. – Karol – szepnęłam. Spał. Tak jak myślałam. On nie miał problemu z uśnięciem.
- Co? – odezwał się po chwili zaspany.
- Czy… Hm… - jąkałam się. – Możesz spać ze mną? – zapytałam nieśmiało.
- Skoro chcesz – mruknął. Widziałam jak sylwetka podnosi się z łóżka i zmierza ku mojej osobie. Przyległam do ściany i wstrzymałam oddech. Nie mogłam dać po sobie poznać, że po raz kolejny działa na mnie w ten sposób. – Chcesz się przytulić? – zapytał, znajdując się pod moją kołdrą.
- Tak – szepnęłam. Karol położył swoją ogromną dłoń na moich plecach i spowodował, że czułam jego oddech na swojej skórze. Wtuliłam się w jego tors i dopiero po chwili poczułam, że jest bez koszulki. Nie uśmiechnęłam się, nie miałam siły na uśmiech lub inną reakcję. Czułam się źle. Świadomość, że jestem w Spale, a mama w Szczecinie nie dawała mi spokoju. – Jutro muszę wyjechać – odezwałam się.
- Na długo?
- Na zawsze – mruknęłam i jeszcze mocniej się przytuliłam.
To było jedyne rozwiązanie.
Nie mogłam obarczać chłopaków moimi problemami. Musiałam być teraz przy mamie i wspierać ją na każdym kroku. Tak. Tak, zachowałaby się kochająca córka, więc tak zachowam się też ja. Nie mogę pozwolić, aby odeszła. Nie mam taty i mam stracić mamę? Czy to w ogóle jest fair? Chyba nie zbyt. Ale co ja mogę poradzić? Nic!
Moja ostateczna decyzja – wyjeżdżam, wracam do Szczecina.
Działam jak mały samochodzik… :D
Kolejny rozdział w Wasze komputery oddaję…
CZYTAJCIE! KOMETUJCIE!
Do kogo należycie?
#TeamKarol
#TeamRafał