piątek, 27 marca 2015

PATRYCJA 16

Byłam wykończona.
A informacja o dziecku dobiła mnie  bardziej.
Strasznie się zaniedbałam, a nawet nie wiedziałam ,że jestem w ciąży.
Myślałam ,że to przez stres.
Spóźniał mi się okres.
Ale jestem głupia...
Mogłam szybciej zareagować...
No ale niestety, czasu nie cofnę.
Po policzkach ciekły mi łzy, łzy szczęścia, ale także smutku. W końcu mogłam być szczęśliwa z Fabianem.
A dziecko mogliśmy mieć jeszcze w przyszłości. Byliśmy młodzi. Lekarz powiedział ,że nic nie stoi na przeszkodzie, pomimo ,że tym razem tak wyszło.
Uwolniłam się od tego tyrana - ŁUKASZA!
Teraz mogłam zacząć wszystko od nowa, moje życie w końcu nabrało kolorów.
Ze szpitala wychodziłam za dwa dni.
Lekarz kazał mi dużo odpoczywać, po tym co w ostatnim czasie się wydarzyło.
Fabian miał trening, przyjdzie dopiero pod wieczór.
To ja go zmusiłam ,żeby tam poszedł, nie mogę pozwolić na to ,aby drużyna na tym cierpiała.
Alek.
Krzysiek.
Jochen.
Dawid.
Niko.
I tak dalej.
Zabili by mnie ,za to prędzej czy później.
Więc wolałam nie ryzykować.

                                                                      ***
- Kochanie, wstawaj. - usłyszałam głos Drzyzgi i od razu zrobiło mi się lepiej.
Usiadłam i przytuliłam chłopaka ,a on kucał.
Jak się cieszyłam, że mam go przy sobie.
- Patrycja chciałbym się ciebie spytać o coś chodzi mi to od dawna po głowie?
- No pewnie.
Wyglądał na zdenerwowanego.
- Kochasz mnie?
- Najmocniej na świecie. - ale i tak wiedziałam ,że nie o to mu chodzi. - I?????
Widać ,że bał się z siebie wydukać te słowa.
- Zostaniesz moją żoną? - zapytał.
- Możesz powtórzyć, bo nie wiem czy dobrze usłyszałam. - moje serce waliło szybciej niż kiedykolwiek. Albo się przesłyszałam albo się mi właśnie oświadczył.
- Zostaniesz moją żoną? - powtórzył.
Uśmiechnęłam się i pocałowałam chłopaka.
- To znaczy tak? - zaczął.
- No tak. Nigdy nie byłam czegokolwiek bardziej pewna niż w tym przypadku.
                                                 
                                                                   ***
Wyszłam ze szpitala.
Miałam iść do własnego mieszkania, lecz Fabian zmienił moje plany.
Nic nie widziałam, na oczach uwiązaną miałam chustkę.
Była to jakaś niespodzianka.
Specjalnie dla mnie.
Szliśmy.
I szliśmy i końca nie było.
Hmmm. co to było.
- Jesteśmy na miejscu. - oznajmił i zaczął mi rozwiązywać chustę.
Byliśmy na jakieś łące.
Kojarzyłam ją ,ale nie mogłam sobie przypomnieć co to było.
Był rozścielony kocyk, pełno jedzenia.
- Co to za miejsce? - zapytałam.
- Tu po raz pierwszy cię pocałowałem. - powiedział i zrobił właśnie to samo....

~~~~~~~~~~~~~

Hej hej :D
Co tam u Was?
Jutro mecz !!
Kto wygra?

Jak dla mnie MISTRZ SOVIA, chociaż ,gdy to będzie Skra też się będę cieszyć, bo w końcu Polska drużyna :D
Więc co myślicie o rodziale?
Przyznawac się! :D
Przyjme kazda krytyke :D

KOMENTUJCIE!

Do nastepnego..

środa, 25 marca 2015

FABIAN 15.


Po tym krótkim telefonie strzeliłem sobie z całej siły z plaskacza. Byłem jakimś pieprzonym idiotą. Jak mogłem spuścić ją z oka?!

Moja Patrycja.

Biedna.

Jest teraz...

Pobiegłem do sypialni.

Otworzyłem jej szafkę nocną. Miała tam wszystko. Jakieś swoje liściki, paragony, kartki urodzinowe. Zawahałem się, ale... Kurde! To dla jej dobra. Sięgnąłem po kolorowy notesik. Były tam adresy, telefony. Zacząłem przeglądać szybko adresy, które bardziej mnie interesowały. Szukałem miejscowości, która musiała znajdować się stosunkowo blisko Rzeszowa. No i BUM! Znalazłem jakąś mieścinkę. Adres był podpisany 'Rodzice Łukasza'. Wyrwałem kartkę, chwyciłem kluczyki ze stołu i pospiesznie zamykając mieszkanie, zbiegłem do samochodu.


- Hej Krzysiu – walnąłem do słuchawki, gdy byłem na skrzyżowaniu.

- Fabian? Co się dzieje? - zdziwił się. Pewnie mój głos nie brzmiał naturalnie. Był przepełniony rozpaczą i strachem, że mogę stracić najwspanialszą kobietę na świecie.

- Ten psychol porwał Patrycję – mruknąłem. Wypowiedzenie tego zdania bolało bardziej niż nastawianie złamanej ręki.

- Pierdolisz – fuknął Ignaczak. - Gdzie mam przyjechać?

- Zadzwoń na policję i jedź... - podałem mu adres.

- Spoko. Nie ma problemu – zapewnił i zakończył połączenie.


Nie zwracałem uwagi na światła i ograniczenia. Było to dla mnie obojętne. Wszystko dookoła takie było. Liczyła się tylko ona. Jak zawsze. Nigdy nie było inaczej. Nikt nie zastąpił jej miejsca. Sam na to nie pozwoliłem.


Dojechałem do celu dwadzieścia minut później. Od razu zauważyłem jego samochód.

- Co za skurwiel – szepnąłem sam do siebie.

Zaparkowałem przed bramką i przeszedłem przez płot. Jego rodzice chyba już nie zamieszkiwali owej posesji, gdyż okna były zabarykadowane drewnianymi deskami. Nie obchodziło mnie to, że on jest nieobliczalny. Chciałem tylko wziąć ją w ramiona i zabrać do domu, w którym poczułaby się bezpiecznie.

Pobiegłem do starej stodoły, która znajdowała się na rogu działki. Otworzyłem ostrożnie drzwi. Bałem się, ale chęć uwolnienia Patrycji była dużo silniejsza. Wtedy ją zobaczyłem. Była skulona. Związana. Zakneblowana. Miała posiniaczone ręce i policzki. Zapuchnięte oczy od płaczu i zamknięte je. Podszedłem do niej i położyłem dłoń na jej rozpalonym czole. Wzdrygnęła się, ale gdy otworzyła oczy, uspokoiła się. Łzy spłynęły po jej policzku, gdy oderwałem taśmę z jej pięknych ust, które w tym momencie były spierzchnięte i popękane.

- Cii – przytuliłem ją do siebie, jednocześnie pozbywając się z jej nadgarstków sznura. - Kochanie już dobrze – ucałowałem jej policzki. Wtuliła się we mnie i płakała. Bolało mnie serce. Nigdy nie chciałem, aby płakała. Powinna się uśmiechać, być szczęśliwa.

- On... - zawahała się.

- Nie musisz nic mówić – zapewniłem, gładząc jej plecy.

- Ale chcę – zapewniła, choć wiedziałem, że jest jej ciężko. - Dotykał mnie – szepnęła ledwo słyszalnym głosem.

- Co zrobił? - prawie krzyknąłem. - Czy on... Czy on cię zgwałcił? - uwierzcie, że chyba łatwiej będzie mi się zapytać ją o rękę niż o to.

- Nie – wychlipiała. Jakaś część mnie odetchnęła z ulgą, ale inna miała ochotę urwać ręce temu psycholowi. Z moich brudnych myśli wyrwał mnie dźwięk policyjnych syren. Chwyciłem Patrycję na swoje ramiona i wyszliśmy. Ignaczak stał z kilkoma policjantami i za pewne opowiadał o całym zdarzeniu.

- Dzień dobry – przywitałem się. - Ignaczak będzie wiedział jak wygląda sprawca, więc po jego powrocie powie panom – zwróciłem się do policjantów. - Zabieram ją do szpitala w Rzeszowie, więc można będzie nas tam złapać, a jeśli nie to proszę pytać o adres pana Ignaczaka – policjant tylko blado się uśmiechnął i wrócił do swoich obowiązków.


Usadziłem Patrycję na miejsce pasażera, a sam zająłem kierowcy, Przez całą drogę nie rozmawialiśmy. Dziewczyna mocno ściskała moją dłoń i nasze splecione palce. Oczywiście, gdy znaleźliśmy się na szpitalnym parkingu, to wniosłem ją do środka, pomimo iż twierdziła, że może iść sama. Opowiedziałem całą historię pielęgniarce w recepcji. Nie było problemów. Skierowano nas do gabinetu pani doktor Zakrzewskiej. Oczywiście rozkazano mi, abym czekał na korytarzu. Tak też zrobiłem. Po kilkunastu minutach wywieziono Patrycje na szpitalnym łóżku. Była kolejny raz zapłakana. Nie zwróciła na mnie uwagi. Po chwili z gabinetu wyszła pani doktor.
- Pan jest kim, dla pani Patrycji? - zapytała.

- Jestem narzeczonym – skłamałem.

- Ach, więc nie mam dobrych wiadomości – przełknęła głośno ślinę. - Pańska narzeczona straciła dziecko...

    - - - - - - - - - - - - - - -

    Żyję! Żyję!

    Przepraszam, że tak długo, ale nauka, nauka i nauka. Miałam wczoraj bierzmowanie, więc chyba Duch Święty dał mi natchnienie i umożliwił napisanie czegokolwiek. Wiem, że i tak jest ten rozdział życiową porażką, ale nie jestem w stanie napisać nic lepszego. Moje życie obecnie to szkoła, sprawdzian, dzień otwarty, praca domowa, przygotowanie do egzaminu. Piekło!

    Nie zmienia to faktu, że proszę o KOMENTARZE!

    H.

poniedziałek, 16 marca 2015

PATRYCJA 14

Obudziłam się w jakieś stodole.
Miałam związane ręce i zaklejona buzię.
Nic nie pamiętałam, jedyne co to jakby ktoś uderzył mnie w głowę.
Bolała mnie głowa i to strasznie.
Ubrana byłam w swoją piżamę.
Włosy rozczochrane.
Siedziałam na sianie.
Jakieś 15 metrów ode mnie znajdowała się krowa.
 Gdzie ja do cholery jestem?! - krzyczałam w myśli ,bo nie mogłam nic powiedzieć.
Albo ktoś sobie robi jaja, albo to te oblicze mojego męża.
Nie myliłam się....
Chwilę potem przyszedł i przykucnął obok mnie.
- I co kochanie? - szepnął do mojego ucha, i pocałował mój policzek.
Odkleił mi usta i w końcu mogłam mówić.
- Ty jesteś chory. - oznajmiłam.
- Z miłości do ciebie, kotku. Ze mną nie jest tak łatwo. - to był jakiś psychol, nigdy bym się po nim tego nie spodziewałam.
- Zostaw mnie bydlaku. - powiedziałam, a ten wstał.
- Oj kochanie, nie wiesz co mówisz.
Wyszedł.
Siedziałam tutaj.
Zwierzę przede mną, od czasu do czasu muczało.
Mam nauczkę co do facetów.
Tak na przyszłość.
Tęskniłam za Fabianem, to było najgorsze.
Nie wiedziałam ,gdzie jestem.
Gdzie ten idiota mnie wywiózł, do cholery?!
Pytanie bez odpowiedzi.

Mijały godziny ,a ja nadal tu siedziałam.
To była jakaś farma.
I wtedy mnie olśniło.
Przecież to należy do jego rodziców. - powiedziałam sama do siebie.
Poczułam ,że w tylnej kieszeni mam telefon. Próbowałam go wyciągnąć, pomimo tego ,że było to utrudnione.
Zajmowało mi to bardzo dużo czasu, ale miałam zajęcie i tak Łukasz był w pracy. A dojazd tutaj to kolejne parę godzin.
Udało się !
Wyciągnęłam.
Wybrałam numer Fabiana, którego miałam na szybkim wybieraniu.
Nie odbierał.
Pewnie był na treningu.
- Pomocy, jestem na jednej gospodarce tuż za miastem. - powiedziałam , a po chwili się rozpłakałam.

*****
Nudne, i krótkie.
No ale niestety, co by tu pisać skoro nie komentujecie i nie ma motywacji ;c
Do następnego !!!

KO-MEN-TUJ-CIE !

<3

/K

sobota, 14 marca 2015

FABIAN 13.

- Skąd ty bierzesz te głupie pomysły? - zapytałem, przytulając Patkę, gdy chłopacy wrócili do treningu.
- Z głowy - uśmiechnęła się i przejechała kciukiem po moim policzku.
- To trzeba je jakoś wybić - pocałowałem jej czoło.
- Wiesz, no myślałam, że będziesz się nie zręcznie czuł, gdy będę macała twoich kolegów, ale skoro ci to nie przeszkadza, to nawet się cieszę. Czy ty ich widziałeś bez koszulki? - udała zachwyt.
- Zawsze możemy grać w otwarte związki - poruszyłem brwiami i dostałem sójkę w bok. - Mój otwarty związek będzie pomiędzy mną, a tobą - zapewniłem i namiętnie ją pocałowałem.
- Fuuuj! Wymiana śliny - zaskrzeczał Ignaczak. Stare to to, a głupie jak cholera.
- Zazdrościsz nam? - zapytałem, oplatając talię dziewczyny.
- A wiecie co ja wczoraj z Iwoną...
- Nie chcemy wiedzieć - krzyknęli wszyscy. Patrycja zaczęła histerycznie się śmiać.
- Uciekaj do pracy - szepnęła, całując mój policzek i wyszła.

Po skończonym treningu wróciłem prosto do domu.
Patrycji nie było, co wydało mi się cholernie dziwne, bo sama wysyłała mi sms, że czeka na mnie w mieszkaniu i mnie kocha. Zawsze to pisała. Dwa słowa, a mnie - wielkiego faceta, rozczulają. Świat jest mały. Nigdy bym nie wpadł na to, że Patrycja zostanie trenerem. Że w ogóle będzie miała coś związane ze sportem. Poznaliśmy się w gimnazjum, gdy potrzebowałem korepetycji z matematyki. Tata powiedział, że jeśli nie poprawię ocen to zawiesi mnie w klubie. Nie mogłem na to pozwolić. Tego dnia moja pani od matematyki powiedziała, że Patrycja zgodziła się mnie uczyć i wręczyła mi jej plan lekcji i dodatkowych zajęć, abym mógł ustalić nasze spotkania. Na początku spotykaliśmy się dwa razy w tygodniu, później ściemniałem, że dalej nic nie rozumiem, więc trzy razy w tygodniu. Wszystko się wydało, gdy poprawiłem oceny i zaprosiłem ją do kina. Do dzisiaj nie wiem jaki to film. Komedia romantyczna, to na pewno. Pamiętam jak nieśmiało chwyciłem jej dłoń, która była oparta o fotel. Bałem się. Był to dla mnie poważny krok, jednak wszystko zniknęło, gdy dziewczyna ścisnęła moją dłoń. Kilka minut później opierała swoją głowę na moim ramieniu. No i chyba tak się wszystko zaczęło. Nie musze opisywać sytuacji, w której zachowałem się jak dupek. Wszyscy ją doskonale znają i kochają. Okay, bez i kochają.

Mijały kolejne godziny, a ja co raz bardziej się denerwowałem. Obdzwoniłem wszystkie koleżanki, kolegów, rodzinę. Nic. Jej telefon nie odpowiadał. Postanowiłem jeszcze zadzwonić do Łukasza. Jego telefon też nie odpowiadał. Przypadek? Tak. Zadzwoniłem do niego jakiś czas później. Dalej nie odbierał, podobnie jak Patrycji.
Coś tu, do kurwy nędzy, jest nie tak!
Kolejny raz wybrałem numer tego idioty. Żadnej odpowiedzi.
Schowałem twarz w dłonie.
A co jeśli to ona mnie zostawiła?
Obszedłem całe mieszkanie - wszystkie jej rzeczy zostały.
Zajrzałem jeszcze do łazienki.
W kącie leżała czarna, szeroka, taśma.
- Kurwa! - krzyknąłem i wyleciałem z pomieszczenia.
Chciałem zadzwonić na policję, ale miałem nową wiadomość.

Od: NIEZNANY
Zapomniałem jednej rzeczy, ale już mi i tak nie będzie potrzebna. Mama cię nie nauczyła, że miejsce żony jest przy mężu? Jeśli nie, to ja daję ci teraz cenną lekcję, że tak musi być! Zawiadom policję, a wtedy moja żona już na zawsze zostanie przy mnie. Mam nadzieję, że wiesz co mam na myśli. Miło było poznać, panie Drzyzga.

- Co za skurwiel!

$$$

Nie wiem co mnie podkusiło do takiego obrotu sprawy, ale w naszych opowiadaniach sielanka nie trwa wiecznie <stali czytelnicy, na pewno sąd o tego przyzwyczajeni>.

Przepraszam za opóźnienie. To tylko moja wina, ale kijowa 3 gimnazjum nie ma serca. I uwierzcie - to jest najgorszy rok w całym gimnazjum.

Komentujcie!

H.

czwartek, 5 marca 2015

PATRYCJA 12


.

Każda minuta z nim to był najlepszy czas w moim życiu.
Jego oczy....nadal miałam do nich słabość jak wtedy.
Jego ciało było rozbudowane, bardziej niż kilka lat wstecz.

Przewróciłam się na drugi bok i zaczęłam się zastanawiać nad tym ,że
nie powinnam być fizjoterapeutką w Resovii, muszę zrezygnować.
Uwielbiałam tą drużynę, tą atmosferę ale to chyba będzie lepsze dla mnie i dla nich samych.

 Nagle poczułam jak delikatne pocałunki lądują na moim policzku,
- Kochanie wstawaj, - usłyszałam ten jego piękny głos.
Otworzyłam oczy i mocno się wyciągnęłam.
- O dzień dobry, a która to godzina? - zapytałam, po czym pocałowałam swoją sympatię.
- Dochodzi południe, zapraszam na śniadanie.
- Południe? muszę jechać po rzeczy do domu. Śniadanko? Już idę. - chłopak udał się do kuchni , a ja wyczołgałam się z łóżka i poszłam do łazienki.
Stanęłam przed lustrem.
Uśmiechnęłam się.
Dziękuje - pomyślałam. I podążyłam w ślady chłopaka.
Siedział przy stole.
Jego twarz promieniała, w ogóle się nie smucił.
- O naleśniki. Wiesz co lubię, - chciałam usiąść ,lecz on posadził mnie na swoich kolanach.
Ustami muskał moje ciało, byłam bezwładna, nie mogłam się ruszyć. Robiłam wszystko co chciał.
Ale było mi z tym dobrze.


Wsiadłam do autobusu.
Kierowałam się do swojego mieszkania.
Musiałam wyprowadzić to towarzystwo.
Nie będę utrzymywała kretyna ,który pokazał na co go stać.
A chciałam cała winę zwalić na siebie.

Byłam już przed drzwiami.
Przekręciłam zamek i weszłam do środka.
Zobaczyłam na korytarzu wysokie czerwone szpilki.
- Przecież to nie moje. - pomyślałam i weszłam głębiej do mieszkania.
Wtedy przeżyłam szok.
Jakaś lalunia leżała w moim łóżku....i to jeszcze w mojej bluzce.
Tego już było za wiele.
- Wynocha stąd! - krzyknęłam, a oni zaczęli otwierać oczy.
- Co się drzesz? - zareagował mój mąż
- Masz 15 minut ,żeby się spakować i się stąd wynieść. A i jeszcze jedno zabieraj tą koleżaneczkę z mojego wyra.
Poszłam szybko do salonu, bo nie mogłam na nich patrzeć rzygać mi się chciało tym wszystkim.

Dziewczyna wyszła.
Łukasz z dwoma wielkimi walizkami, przysiadł się obok mnie na kanapie.
- Dasz jeszcze buziaka? Przecież było ci ze mną dobrze.
Strzeliłam go w twarz. Miał cholerny tupet odnosić się tak do mnie po tym wszystkim.
- Idź, tam twoja lalunia 5 minut temu wybiegła, jak już wyjdziesz to ją dogonisz. I oddaj mi klucze.
Chłopak zrobił jak chciałam.
Wziął swoje manatki i powędrował w stronę wyjścia.
Myślałam ,że będzie gorzej.
Że nie będzie chciał się wynieść. Ale wiedziałam ,że to nie koniec. On potrafi pokazać się jeszcze w niejednej dogodnej sytuacji.

Wyjęłam z kieszeni telefon i zadzwoniłam po Fabiana.
Założyłam swoje trampki i opuściłam mieszkanie.
Czekał już na podjeździe.
Wsiadłam do samochodu i ruszyliśmy na Podpromie.

Siedziałam na ławce ,gdy chłopaki się rozgrzewali.
Próbowałam ułożyć wszystko w całość.
Jak im powiedzieć ,że tak będzie lepiej.
Beze mnie.
Przecież wiem, że tak nie powinnam.
Dziewczyna Fabiana.
I jego fizjoterapeutka klubowa.
Zwołałam wszystkich do kółka, nawet sam Kowal do nas dołączył.
- Mam coś waznego do powiedzenia.
- Tak? - powiedzieli wszyscy równocześnie.
- Nie mogę dalej tu pracować. - oznajmiłam.
- Ale jak to? - te ich miny mówił same za siebie.
- No ,bo będzie wam z tym ciężko. Ja i Fabian no wiecie.
- No i co z tego? - zaczął protestować Andrzej. - Drzyzga masz jej to wybić z głowy.
- Jesteś świetną kobietą jak i trenerem. - spojrzał na mnie Dryja i zrobił słodkie oczy wywołując u mnie litość.
- No dobra zastanowię się. - odpowiedziałam.


                                       ****

W i t a m !

Co tam u was?
Ja chora niestety. :(
Dlatego rozdział nie najlepszy.

No więc tak:

Komentujcie, oceniajcie.
To pomaga, uwierzcie! :D
Lepiej się piszę ;)

5 kom - nastepny.

Paaa.

K.